Siedliszcze pod okupacją niemiecką (1939-1945) cz. I.



Artykuł jest próbą scharakteryzowania okresu okupacji hitlerowskiej na terenie gminy Siedliszcze w latach 1939-1945. Problematykę tę ukazano przez pryzmat aspektów wojskowych oraz funkcjonowania społeczności lokalnej, którą oprócz ludności polskiej tworzyły mniejszości narodowe - niemiecka, ukraińska i żydowska. Rozważania oparto przede wszystkim na dostępnej literaturze krajowej, a także nieznanych relacjach mieszkańców gminy Siedliszcze, spisanych przez Feliksa Braniewskiego, nauczyciela historii i regionalistę.
Chociaż od chwili zakończenia wojny minęło już ponad sześćdziesiąt lat najsłabiej opracowanym okresem historycznym Siedliszcza są lata okupacji. Na ten temat ukazało się niewiele publikacji. W literaturze przedmiotu najlepiej opisane pozostają pierwsze miesiące roku zaraz po wybuchu II wojny światowej, ale tylko w aspekcie militarnym[1]. Nieco szerzej problematykę okresu okupacji hitlerowskiej w Siedliszczu podjął G. Figiel[2]. W dalszym ciągu brakuje wspomnień ludności, która pozostała w Siedliszczu po zakończeniu wojny. Należy zaznaczyć, że w latach 1944-46 w wyniku repatriacji ludności ukraińskiej tylko z powiatu chełmskiego wysiedlono ponad 4025 osób, w tym kilkadziesiąt rodzin z gminy Siedliszcze[3]. Warto pamiętać, że lata powojenne nie sprzyjały reminiscencji z tego trudnego okresu mieszkańcom Siedliszcza a co za tym idzie - ich publikacji. Także dzisiaj niełatwo o takie wspomnienia. Większość bowiem tych, którzy pamiętali drugą wojnę światową, już nie żyje. Ci co pozostali niechętnie i nie zawsze powracają do wspomnień.
Siedliszcze od początku swych dziejów było miejscowością wielonarodowościową i wielowyznaniową. Do XVIII wieku zamieszkiwali ją głównie Polacy (50%) i Rusini (ok. 42%). W Siedliszczu przeważała ludność wyznania unickiego. Ludność rzymskokatolicka stanowiła mniejszość i podobnie jak ludność ruska mieszkała głównie na wsi. W 1760 roku Siedliszcze przeszło we władanie Wojciecha Józefa Longina Węgleńskiego, herbu Szreniawa z krzyżem i to właśnie on aby wzmocnić gospodarkę miejscowości a od 1760 r. miasta[4], sprowadził do Siedliszcza pierwszych Żydów[5]. W 1819 roku w Siedliszczu ludność wyznania mojżeszowego stanowiła już 66,4% ogółu mieszkańców[6]. W okresie poprzedzającym II wojnę światową w Siedliszczu mieszkało ok 2500 Żydów, co stanowiło ponad połowę ogółu mieszkańców. Trzeba jednak pamiętać, że spisy ludności opierano na deklaracji językowej, nie uznając jidysz i hebrajskiego stąd wszelkie dane statystyczne należy traktować z pewną ostrożnością. Język hebrajski nie posiadał wówczas statusu języka urzędowego, stąd Żydzi najczęściej decydowali się na język polski.
Pierwsi koloniści niemieccy pojawili się na terenie gminy Siedliszcze w latach 50. XIX wieku. Znaczny ich napływ nastąpił jednak po upadku powstania styczniowego, a zwłaszcza po reformie uwłaszczeniowej z 1864 roku. Ukaz ten nadawał on prawo własności do ziemi włościanom, w tym również kolonistom. Jedynym warunkiem niezbędnym do przejęcia na własność ziemi, na której gospodarowali, było posiadanie lub przyjęcie obywatelstwa rosyjskiego. Zachęcani przez władze carskie osadnicy niemieccy zasiedlili majątki ziemskie w Brzezinach, Kamionce, Lipówkach, Romanówce i w Woli Korybutowej. Pochodzili z Prus oraz Niemiec środkowych i południowych (Badenia, Bawaria, Wirtembergia, Palatynat)[7]. Były to w większości osoby wyznania ewangelickiego.
Mniejszości narodowe miały duży wpływ na kształtowanie się życia społeczno-gospodarczego Siedliszcza. Za przyczyną kolonistów niemieckich rozwijało się rolnictwo, a kapitał mniejszości żydowskiej przyczyniał się do rozwoju handlu i rzemiosła. Duży udział w rozwoju gospodarczym miała też ludność ukraińska[8]. Konstytucja Polski z marca 1921 roku (Konstytucja Marcowa) w artykule 95 gwarantowała wszystkim obywatelom ochronę życia, wolności oraz mienia „bez różnicy pochodzenia, narodowości, języka, rasy lub religii”[9]. Mniejszości narodowe miały prawo prowadzenia szkół, zakładów dobroczynnych oraz prawo prowadzenia własnych działań społecznych. W Siedliszczu dzieci polskie, ukraińskie i żydowskie uczyły się w tej samej szkole. W przekonaniu wielu mieszkańców Siedliszcza, Żydzi byli dobrymi ludźmi. Jak powróciliśmy z Rosji po I wojnie światowej, ojciec mój nabrał od Żydów 10 krów i ja je pasłam, bo ciężko nam było. Ojciec pożyczał od nich pieniądze, chleb i zboże - wspomina Maria Brzuszek, mieszkanka Siedliszcza[10]. Częstą praktyką było zawieranie małżeństw mieszanych, głównie polsko-ukraińskich.
W okresie międzywojennym w Siedliszczu coraz częściej dochodziło do konfliktów na tle narodowościowym, głównie polsko-żydowskich. W 1921 roku społeczność żydowska sprzeciwiła się planom rozbudowy osady, ponieważ opracowany plan regulacyjny Siedliszcza, który zakładał przebudowanie 16 ulic, placu jarmarcznego, rynku targowego, placu pod synagogę oraz skweru miejskiego nie odpowiadał ich interesom[11]. Żydzi opanowali prawie cały handel w miasteczku. Trudno w to uwierzyć, ale sklepów żydowskich w Siedliszczu było ok. 100 a polskich zaledwie kilka. Żydzi przeszkadzali Polakom w prowadzeniu handlu, więc my w tej sytuacji założyliśmy Kasę Pożyczkowo-Oszczędnościową, Spółdzielnię Rolniczo-Pożyczkową i Spółdzielnię Spożywczą „Społem” – wspomina Julian Wiciński[12]. Żydzi nienawidzili Polaków i z tego powodu dochodziło do częstych bójek. Żyd w każdej sytuacji starał się oszukać Polaka – podaje Aleksander Jędruszak. 11 lipca 1924 roku w Siedliszczu doszło do incydentu przy budowie domu przy Rynku na posesji Jana Tomiłło. Najpierw Żydzi jeszcze w nocy Żydzi wyleli w błoto potrzebne przy budowie wapno, a za dnia kiedy robotnicy zaczęli kopać fundamenty, Żydzi gołymi rękami zaczęli je zasypywać. Kiedy robotnicy zaczęli wypełniać doły betonem jeden z Żydów położył się w dole by uniemożliwić kontynuowanie prac. Z odsieczą budowlańcom przybył posterunkowy Waber. Żyd chwycił policjanta obiema rękami za szablę, w ten w tej sytuacji wyciągnął pistolet i w wyniku szarpaniny postrzelił śmiertelnie Żyda – wspominają Weronika i Jan Poliszukowie[13].
Dużą aktywności skierowaną przeciwko Polakom wykazywali się koloniści niemieccy. Podobnie jak cała mniejszość niemiecka w Rzeczypospolitej wspierali wysiłki Niemiec w polityce wymierzonej przeciw państwu i narodowi polskiemu. Już w 1938 r. na terenie gminy pojawili się szpiedzy niemieccy. W Woli Korybutowej przebywał Niemiec zwany „Rudy”. Chodził po okolicy „w łupkach i miał przy sobie drewnianą pałkę”. Często odwiedzał kolonistów z Kamionki. Jak się okazało szkicował mapy terenu. Wpadł w ręce policji w lesie niedaleko Chełma. W pałce miał ukryte mapy. Szpiegował też Albin, nieznany z nazwiska Niemiec. Udawał chorego psychicznie. Chodził w drewniakach, tzw. dłubankach. W stosunku do Polaków był bardzo podejrzliwy. Choć często odwiedzał ich w gospodarstwach, lecz nigdy nie wchodził do mieszkań. Odmawiał też poczęstunku, jak twierdzili świadkowie Albin chcąc ugasić pragnienie sam ciągnął wodę ze studni. W pobliżu szkoły podstawowej w Woli Korybutowej mieszkał kolonista Buza. On również sporządzał plany i szkice terenu. Ukrywał je w oszalowaniu budynku, w którym mieszkał. Po wkroczeniu Niemców do Polski sporządzone materiały przekazał żołnierzom Wehrmachtu.

Wrzesień 1939

Najbardziej krwawy i największy konflikt zbrojny w dziejach ludzkości dotarł do Siedliszcza 20 września 1939 roku. Jego nadejście poprzedziło masowe przybycie uciekinierów, głównie z Warszawy i terenów zachodniej Polski. Wczesnym rankiem 20 września 1939 r. do Siedliszcza wkroczyło wojsko polskie wycofującej się armii „Lublin”. Ich dowódcą był płk dypl. Piotr Bartak. Żołnierze weszli do miasteczka od strony Majdanu Zahorodyńskiego i od Chojna Starego. Według naocznych świadków żołnierzy mogło być ok. 6 tys. Dowództwo polskie spodziewało się natarcia agresora od strony zachodniej i południowo-zachodniej. W Siedliszczu i okolicy okopanych było ok. 50 dział skierowanych na południe i południowy zachód, skąd spodziewano się natarcia. 5 dział ulokowano przy gospodarstwie Aleksandra Gołębiowskiego i Michała Ślepeckiego, działa stały również przy moście na ulicy Szkolnej, przy szkole podstawowej, na rynku, w sadzie przy plebanii i na ulicy Chojenieckiej przy zabudowaniach Jana Tomali. Naoczny świadek tych wydarzeń Mikołaj Wasilewski zaobserwował duże zdenerwowanie wśród żołnierzy – Widziałem, że ci ludzie jakby potracili zmysły – wspominał[14].
Od strony szosy lubelskiej do Siedliszcza wjechał samochód z oficerami – płk Bartakiem, mjr Januszem Rogalskim i kpt Zygmuntem Jarzęckim. Kierowca wjechawszy na Rynek skręcił w lewo, w kierunku Łęcznej. W odległości ok. 1 km przy cmentarzu zawrócił i pojechał w kierunku szkoły, gdzie znajdował się sztab armii „Lublin”. Po opuszczeniu rynku w pobliżu samochodu upadł pocisk artyleryjski, a chwilę po nim drugi. Od pierwszego pocisku zginął kierowca i jeden z oficerów, od drugiego dwaj następni.
Stanisław Hołub, który był w tym czasie sanitariuszem i brał udział w ratowaniu rannych żołnierzy tak opisuje tamte wydarzenia – Ciała zabitych żołnierzy były bardzo okaleczone. Pułkownik Bartak miał roztrzaskaną głowę, majorowi Rogalskiemu w żołądku utkwił zapalnik pocisku, a kapitan, który był ciężko ranny, zmarł po dwóch godzinach. Kierowca miał rozbitą głowę, zranione piersi i lewą rękę. Władysław Stasiak był świadkiem jak Żyd Berek przeszukiwał mundury poległych i zabrał z nich dokumenty i zegarki. Jak się okazało później przekazał te przedmioty wójtowi Stanisławowi Mazurowi. Ogółem w dniu 20 września 1939 r. w Siedliszczu zginęło 8 żołnierzy a 25 odniosło rany. Jeden z nich zmarł mi na rękach, kiedy podawałem mu wodę – mówił S. Hołub. Rannych żołnierzy przenoszono na podwórze Gminnej Spółdzielni, skąd przewieziono ich furmankami do szpitala w Jaszczowie. Polegli oficerowie pochowani zostali w osobnych mogiłach na cmentarzu w Siedliszczu, żołnierze zaś w mogile zbiorowej.
Od ostrzału artyleryjskiego uszkodzonych zostało wiele budynków, m.in. w wyniku pożaru częściowemu zniszczeniu uległ dom Józefa Iwaniuka, lecz pożar został ugaszony dzięki ofiarności mieszkańców. Ucierpiał budynek Gminnej Spółdzielni i apteki, z którego wyleciały z okien wszystkie szyby. Ucierpiały również zwierzęta, m.in. na rynku od pocisków zginęły 2 konie i krowa.
W tym czasie ostrzelane zostały oddziały stacjonujące w Kamionce. Poległo tu również kilkanaście osób. Jeden z żołnierzy ukrył się w stodole, i został spalony żywcem przez Niemców. Zmarłych przywiózł furmanką na cmentarz w Siedliszczu mieszkaniec Siedliszcza Stopa i wspólnie z Władysławem Stasiakiem i jego żoną pochowano ich w mogile zbiorowej.
Początkowo Polacy dzielnie się bronili. Polscy artylerzyście ostrzeliwali się ze swoich pozycji. Na targowicy gdzie stały działa przeciwlotnicze ostrzeliwano okolice góry Chojeńskiej. Antoni Ślepecki i Michał Tracichleb byli świadkami wydarzenia, kiedy na górze Chojeńskiej dzielnie bronił się żołnierz polski. Ostrzeliwał on pozycje Niemców z ciężkiego karabinu maszynowego. Strzelając seriami zabił wielu wrogów. Nie dał się podejść, a gdy żołnierze Wehrmachtu już go otoczyli, popełnił samobójstwo. Okupanci długo wspominali tego odważnego żołnierza, mówiąc, że jeśli wszyscy Polacy tak dzielnie by się bronili oni Nigdy nie zdobyliby Polski.
Po śmierci oficerów wśród żołnierzy powstał niebywały popłoch i panika. Porzucali oni broń i mundury. Kto mógł przebierał się w cywilne ubrania. Świadek Mikołaj Wasilewski widział jak na rynku jęczał z bólu, ranny w nogę żołnierz i prosił ludzi by go dobić. Dobijcie mnie, dobijcie – jęczał. I rzeczywiście po chwili dobił go szrapnel niemiecki. Antoni Przebierowski widział jak na furmance przy aptece zmarł ranny żołnierz. W tym czasie pocisk artyleryjski trafił w mieszkanie Iwaniuka i zniszczył część dachu i komin. Za domem tym ukrywało się kilkunastu żołnierzy. Większość z nich odniosło rany, a kilku poległo. Rannych przeniesiono na teren Gminnej Kasy Spółdzielczej. W akcji ratunkowej brali udział Władysław Stasiak, lekarz Kociubiński i Józef Kłosek, który był aptekarzem. Wielu mieszkańców Siedliszcza uważało, że do śmierci dowódców armii Lublin znaczny sposób przyczynili się szpiedzy, podając armii Niemieckiej informacje o przemieszczaniu się wojska polskiego we wrześniu 1939 roku.
W tym czasie w pobliżu szkoły w Maryninie przy szosie lubelskiej za jesionem ukrył się żołnierz polski wyposażony w karabin maszynowy. W tym czasie w kierunku Chełma zmierzał na motocyklach niemiecki patrol. Kiedy dotarł do kryjówki żołnierza ten otworzył ogień i zastrzelił wielu okupantów. W trakcie wymiany ognia polski żołnierz poniósł śmierć na miejscu. O fakcie tym opowiadała Bronisława Nowak, mieszkanka Marynina.
W tym mniej więcej czasie w Woli Korybutowej pojawił się patrol niemiecki na 2 motocyklach z koszem. Jechało na nich 6 Niemców. W tym czasie z budynku spółdzielni „Społem” wyskoczył żołnierz polski i tych niemieckich żołnierzy zastrzelił. Jednak po jakimś czasie pojawiły się niemieckie czołgi i samoloty i doszło do ostrej wymiany ognia, w wyniku której poległo wielu niemieckich żołnierzy i 49 polskich, wśród nich 15-letni chłopiec. W odwecie Niemcy zaczęli palić gospodarstwa chłopskie, najpierw sami wzniecając ogień, a potem przy użyciu samolotu i kul zapalających. Spłonęło wówczas ok. 40 zabudowań chłopskich. W atakach zginęło 2 gospodarzy – Szymański i Pawlak.
Zdarzało się, że z rąk hitlerowców ginęli również koloniści niemieccy. Tak było ze wspomnianym wcześniej Buzą, który w wyniku prowokacji został zastrzelony przez Niemców. Autorem prowokacji byli inni koloniści. Wiadomość o śmierci Buzy dotarła do jego szwagra Tadeusza Martysa, który należał do wywiadu politycznego SD i w tym czasie przebywał na szkoleniu w głębi Rzeszy. Jak twierdził Jan Jasiński, przebywający w tym czasie u rodziny Zahorodnych w Majdanie Zahorodyńskim, Martys wstawił się w obronie Buzy u władz niemieckich, mówiąc, że to Buza pomógł żołnierzom Wehrmachtu w namierzeniu i zniszczeniu samochodu z polskimi oficerami na rynku w Siedliszczu. Buza został zrehabilitowany i otrzymał pośmiertnie za odwagę medal z dębowymi liśćmi. Zahorodna mówiła, że Martys wiele dla Niemców uczynił i dzięki niemu wielu z nich pozostało przy życiu.
21 września 1939 roku do Siedliszcza przyjechał niemiecki oficer. Zgromadzonych na rynku przechodniów poinformował, że wojsko polskie wycofujące się z tych terenów poddało się. Nakazał by miejscowa ludność kategorycznie podporządkowała się nowym władzom, którą stanowiła policja złożona z niemieckich kolonistów. Jej komendantem został mieszkaniec Brzezin Gierat.
Zaraz po wkroczeniu najeźdźców do Siedliszcza dochodziło do aktów terroru i zabójstw. Częstym zjawiskiem były rabunki, ostrzeliwanie i podpalenia chłopskich gospodarstw okolicznych wsi. Gospodarstwa niszczono ogniem artylerii i za pomocą pocisków zapalających wystrzeliwanych z samolotu. Spłonęło wówczas ok. 40 budynków przy szosie w Woli Korybutowej. Niemcy zabili wtedy 2 gospodarzy – Szymańskiego i Pawlaka. Okupantów aktywnie wspomagała zamieszkująca te tereny mniejszość niemiecka, m.in. ich aktywność przejawiała się w dobijaniu rannych polskich żołnierzy. W akcji odwetowej, którą przeprowadzono 20 września 1939 roku zginął Gotfryd Kinas, kolonista niemiecki mieszkaniec Brzezin.
Pod koniec września do Siedliszcza wkroczyła Armia Czerwona. Nieświadomi Polacy entuzjastycznie powitali sowieckich żołnierzy. Siedliscy komuniści zrobili im nawet bramę triumfalną, którą postawili przy wjeździe na Rynek z ulicy Sokolec. Zachęcani przez komunistów utworzyli ludowy posterunek nadając mu nazwę „Komitet Rewolucyjny”. W skład Komitetu weszły następujące osoby: Adam Demczuk, Jan Mazur, Stanisław Mazur[15], Jan Brzuszek, Kiwa (Żyd), Włodzimierz Oleszczuk, Nuta (Żydówka, żona Józefa Rewuckiego), Iwanicki, Adam i Bolesław Skrajnowscy oraz Konstanty Łaszczuk. Członkowie Komitetu posiadali karabiny i nosili czerwone opaski. Zadaniem posterunku było utrzymanie porządku. Nadgorliwością wykazywali się Żydzi, którzy odbierali mieszkańcom broń i amunicję. Donosili władzom radzieckim na ludność polskiego pochodzenia. W czasie stacjonowania wojsk sowieckich doszło do rabunku dworu w Mogielnicy, m.in. oddział NKWD splądrował mieszkanie zarządcy Wagnera. Kiedy na początku października wojsko sowieckie wycofało się z Siedliszcza, członkowie Komitetu również opuścili miasteczko. Część z nich wyjechała na dłużej, m.in. Jan Brzuszek, Jan Nazaruk, Józef Rewucki, Nuta Tyła, Adam Demczuk i Josek Kiwa.
Po zawarciu paktu moskiewskiego z 28 września 1939 roku w Siedliszczu ponownie pojawiło się wojsko niemieckie. Siedzibę swojego sztabu umiejscowili w szkole podstawowej. Jedną z pierwszych decyzji było zatrzymanie na 48 godz. 5 zakładników – Kazimierza Strąkowskiego (kierownika szkoły podstawowej), Jana Gajewskiego, Antoniego Dziechciarza, Antoniego Gołębiowskiego i nieznanego z nazwiska mężczyzny pochodzenia żydowskiego.
Ze szczególnym okrucieństwem Niemcy odnosili się do ludności żydowskiej. Żydów bito ich do nieprzytomności, szarpano za brody i pejsy, wyrywano włosy. Jednego z nich zabito wtedy na łące za szkołą. Według relacji Teofila Dziadyka, pełniącego funkcję zastępcy sołtysa, wszystkich Żydów wypędzono z domów, polecono by weszli na przystawione do dachów drabiny, gdzie ich poniżano i bito. Jeśli któryś z Żydów ukrył się został natychmiast zastrzelony. W wyniku represji zginęło wówczas 10 Żydów.


CZEŚĆ II

10 listopada 1939 roku w Siedliszczu za cmentarzem (przy drodze do Woli Korybutowej) doszło do incydentu w trakcie którego zginął kolonista niemiecki Juliusz Rode, mieszkaniec Woli Korybutowej.  Rode był wyznaczonym przez niemieckie władze burmistrzem Siedliszcza, w miejsce usuniętego wójta Stanisława Mazura[16]. 11 listopada 1939 roku Niemcy przeprowadzili akcję odwetową. W godzinach porannych w niedzielę kilkudziesięciu żołnierzy otoczyło Siedliszcze. Wyposażeni w karabiny maszynowe i granaty zaczęli strzelać w kierunku przechodniów. Obyło się jednak bez ofiar śmiertelnych. Na rynku zgromadzono wychodzących z kościoła uczestników mszy św. Ludność pochodzenia żydowskiego i Ukraińców wypędzono z domów. Wszystkich ustawiono czwórkami, osobno Polaków, osobno Ukraińców i Żydów. Pudwell, kolonista niemiecki wyjął kartkę papieru. Była na niej lista proskrypcyjna sporządzona przez fotografa Platka[17], kolonistę z Brzezin. Lista zawierała nazwiska powszechnie poważanych mieszkańców Siedliszcza. Pudwell odczytał nazwiska w następującej kolejności: Marcin Chwedoruk[18], Wacław Dobosz, Antoni Dziechciarz, Jan Dziedzic, Adam Franecki (nauczyciel) [19], Antoni Gołębiowski, Stanisław Mazur (wójt Siedliszcza), Józef Nazaruk, Lucjan Okoń, Michał Poliszuk, Kazimierz Strąkowski (kierownik szkoły podstawowej), ks. Ludwik Szyszko (proboszcz parafii)  oraz Julian Wiciński (nauczyciel). Polecono im by położyli się na bruku, po czym ich bito, a następnie wsadzono do ciężarówki i zawieziono do więzienia na Zamku w Lublinie. Deportacji uniknęli jedynie J. Wiciński i ks. Szyszko. Za Wicińskim wstawił się Pudwell, który był jego dobrym znajomym z okresu przedwojennego. Powód pozostawienia księdza nie był znany. Po 2. dniach duchownego przetransportowano jednak do więzienia na Zamku.  
13 listopada 1939 r. sąd więzienny wydał na więźniów z Siedliszcza wyrok śmierci. W uzasadnieniu jeden z gestapowców powiedział: Chociaż może nie jesteście winni, ale niech dziesiąty i setny pamięta, że na Niemca nie wolno podnosić ręki[20]. Po tych słowach na salę rozpraw weszli hitlerowscy żołnierze i kolejno wybierali sobie ofiary. Kładąc na ramieniu skazańca mówili: ten mój. Egzekucję przeprowadzono obok zamkowej kaplicy. Ogółem rozstrzelano 10 mieszkańców Siedliszcza.
Jeszcze w 1939 roku Niemcy nałożyli na Żydów wysokie kontrybucje pieniężne i rzeczowe, najpierw w złotych polskich następnie w 1940 roku w złocie i w pieniądzach emisyjnych. Konfiskowali im ich dobytek: sklepy, mieszkania i kosztowności. W 1941 roku rekwirowano im ubrania zimowe i obuwie. Musieli chodzić skrajem jezdni z opaską z gwiazdą Dawida.
Na początku 1940 roku Niemcy podpalili żydowską bożnicę. O pożarze dano znać Antoniemu Przebierowskiemu, który w tym czasie pełnił funkcję komendanta straży pożarnej. Pom ogłoszeniu alarmu przystąpiono do gaszenia pożaru. A. Przebierowski po pewnym czasie spostrzegł, że z karabinu maszynowego mierzy do niego żołnierz niemiecki. Pożar przyciągnął wielu zainteresowanych, a będący wśród nich koloniści niemieccy ostrzegali – proszę tak gasić by się spaliła. Wobec takiego obrotu sprawy strażacy zaprzestali ratowania żydowskiej świątyni a zajęli się zabezpieczeniem przed ogniem okolicznych budynków mieszkalnych. Bożnica spłonęła, pozostały po niej jedynie fragmenty murów, które po pożarze Niemcy nakazali uprzątnąć[21].

Getto w Siedliszczu

Przełomowym momentem w życiu Żydów siedliskich było utworzenie getta. Zlokalizowano je na niewielkim placu przy ulicy Szklanej (za rzeźnią) 1 czerwca 1940 roku. Teren otoczono kolczastym drutem i postawiono na nim prymitywne baraki. Więźniów pilnowała głównie Jüdischer Ordnungsdienst tzw. Żydowska Służba Porządkowa oraz Ukraińcy z okolicznych wsi. Na samym początku istnienia w obozie ulokowano około 2500 Żydów, głównie mieszkańców Siedliszcza.
Od początku okupacji Niemcy zaczęli wykorzystywać więźniów do prac przymusowych. Były to głównie prace melioracyjne przy regulacji rzeki Mogilanki dla niemieckiej Inspekcji Gospodarki Wodnej (Wasserwitrschaftsinspektion), jak też przy remontach i budowie dróg[22]. Mogilankę, którą ironicznie określali „Mordowanką”, prawdopodobnie ze względu na ciężką, ponad siły pracę jaką musieli wykonywać. Pracowali po kilkanaście godzin dziennie, przez siedem dni w tygodniu, nie wyłączając niedziel i świąt. Wstawali o świcie, szli przez pola i łąki boso. Śpiewali piosenkę do której słowa napisali Niemcy „Edward Śmigły-Rydz nie nauczył nas nic, a nasz Hitler złoty nauczył nas roboty”. Chorych i niedołężnych wyprowadzano na kirkut i rozstrzeliwano[23]. Rozstrzeliwano również przy posterunku policji, który mieścił się przy ulicy Szkolnej. Młode Żydówki gwałcono. Pamiętam – wspomina Jan Nazaruk – jak do Siedliszcza ciężarówką przyjechali Niemcy. Wzięli ze sobą cztery młode dziewczyny, Żydówki. Powieźli je w kierunku lasu. Po kliku godzinach powrócili do Siedliszcza. Ci sami Niemcy po trzech dniach ponownie pojawili się w Siedliszczu i również zabrali ze sobą cztery Żydówki, te jednak już nie powróciły.
Kiedy do Siedliszcza przyszedł transport Żydów z Czech, Niemcy zgromadzili wszystkich mieszkańców getta na rynku. Rozkazali przywódcy Judenrat Szulimelowi, by nakłonił starych i chorych do zapisania się do tzw. Kasy Chorych. Ogółem wystąpiło ok. 20 czeskich Żydów i ok. 400 polskich. Zamiast do Kasy Chorych czeskich Żydów popędzili na kirkut i rozstrzelali, a polskich pognali gościńcem koło Pliszki do Kaniego. W czasie przemarszu zastrzelono 2. Żydów, tych, którym nogi odmówiły posłuszeństwa - wspomina Aleksander Jędruszak[24].
W kwietniu 1942 roku przywieziono do Siedliszcza blisko 3000 Żydów z Czechosłowacji, a już w maju zaczęto wywozić ich do obozu zagłady w Sobiborze. Pierwsze transporty z Siedliszcza dotarły tam w dniach 15-30 maja[25]. W kwietniu 1942 roku do Siedliszcza przywieziono około 3000 Żydów z Czechosłowacji. Większość z nich wysiedlono razem z Żydami - mieszkańcami Siedliszcza do Sobiboru. Część została w Siedliszczu. Do maja 1942 roku Żydzi nadal pracowali przy melioracji, zimą zaś przy remontach dróg.
18 maja 1942 roku było pierwsze wysiedlenie. O godz. 5 po południu Niemcy nakazali pracującym Żydom zebrać się na rynku.  Zdrowi i silni poszli na miejsce pracy. Pozostałych, tj. starców, dzieci i niepracujących wysiedlono do Sobiboru. W Sobiborze – wysiedleńców zabijano w komorach gazowych. Pozostali w Siedliszczu Żydzi nadal pracowali przy melioracji  do końca lata. Część Żydów pracowała przy budowie szosy[26].
Czasami zdarzały się ucieczki z siedliskiego getta. Kiedy Niemcy dokonywali egzekucji na kirkucie, zakrwawiony młody Żyd podjął się próby ucieczki. Biegł ulicą Chojeniecką w stronę Chojna. Wpadł na podwórek Mikołaja Hołuba i prosił: Panie, panie schowaj mnie – wspomina Maria Tomala. Na oczach Niemców dwie kobiety zaczęły uciekać, ci jednak zastrzelili je serią z karabinu maszynowego - opowiadała Zofia Gajewska. Znany też był przypadek Żydówki, która przez tydzień ukrywała się w kupce kartofliń - zielonej naci tych warzyw. Podobnych przypadków było dużo więcej. Czasami Niemcy wychodzili w pola szukając tam uciekinierów. Znalezionych zabijano na miejscu. Zimą Żydów gromadzono przy pompie przy rynku i oblewano wodą.
W czerwcu 1942 roku, po pierwszych deportacjach getto w Siedliszczu liczyło 2026 osób[27]. W październiku 1942 roku getto zlikwidowano. Niemcy kazali wszystkim Żydom wyjść z getta i pognali ich piechotą ulicą Szkolną przez Mogilnicę, Bezek, Julianów, Józefin do Kolonii Nowosiółki. Dzieciom i starcom pozwolono jechać na furmankach, pozostałym kazano iść pieszo - wspomina T. Dziadyk. Orszak składał się z 15 furmanek. Jednym z woźniców był Józef Karasek. Wysiedlanie więźniów z siedliskiego getta odbywało się bardzo spokojnie – wspominał. Organizacją przemarszu zajęła się żydowska policja. Za pomocą nahajek bito maruderów, nie patrząc czy to były kobiety czy też dzieci. Kobiety płakały, a przestraszone dzieci wołały: mamyś, mamyś.
Obóz pracy w Nowosiółkach ulokowany był przy trakcie łączącym Staw ze Stołpiem, w pobliżu młyna parowego Żyda Lejzora. Plac otoczono wysokim płotem z drutu kolczastego. Północną granicę getta stanowiły łąki zwane Dubnik, gdzie pracowano przy regulacji rzeki Garki na odcinku Kolonia Ochoża – Parypse – Czułczyce – Jagodno.
W Nowosiółkach Żydzi przetrzymywani byli w nadzwyczaj trudnych warunkach. Surowe warunki życia, przymusowa praca ponad siły i przede wszystkim głód zmuszały ich do kradzieży warzyw z okolicznych ogrodów. Schwytani na gorącym uczynku byli bici do nieprzytomności. Częste były przypadki jak stojąc przy ogrodzeniu i trzymając w rękach resztki garderoby prosili dzieci pasące krowy o coś do jedzenia. Zdarzały się próby ucieczki, lecz te zazwyczaj kończyły się śmiercią. Ciała zabitych Żydów grzebano na dnie wyschniętego stawu. Ludwik Gołębiowski, podobnie jak kilku innych mieszkańców Siedliszcza wspierał znajomych Żydów w Nowosiółkach kilkakrotnie zawożąc im żywność. Był to głównie chleb, smalec i słonina.
Młoda Żydówka z Siedliszcza Mec Zełda, która uciekła z Sobiboru tak wspomina tamte wydarzenia: W czasie świąt, kiedy Niemców było mało w obozie, bo wyjechali do domów rodzinnych, postanowiliśmy uciec z obozu. Każdy z nas pod jakimś pozorem, na przykład przymiarki ubrania zaprosił do siebie Niemca. Wszystko odbyło się o określonej godzinie. Wtedy rzuciliśmy się na Niemców. Najpierw zabiliśmy tych, którzy wpadli w naszą zasadzkę, a potem tych przy bramie. Uciekliśmy. Ja powróciłam do Siedliszcza i płacąc złotem wyrobiłam sobie polskie dokumenty.  Dotarłam najpierw do Lublina, a potem do Lwowa. Tam ukończyłam Szkołę Handlową i wyjechałam do USA gdzie wyszłam za mąż. Swój dom odpisałam Aleksandrowi Gołębiowskiemu. W ucieczce z Sobiboru towarzyszyła jej Ryfka Feldman, która dotarła do Woli Korybutowej gdzie ukrywała się w rodzinie Wójciszynów.

Represje okupanta

W czasie okupacji w Siedliszczu funkcjonowały 2 posterunki policji- posterunek niemiecki i polski, policji granatowej. Posterunek niemiecki mieścił się początkowo przy ulicy Łęczyńskiej (w budynku, w którym po wojnie mieściło się Prezydium Gminnej Rady Narodowej). Na gankach tego budynku ułożono worki z piaskiem a za nimi zamontowano karabiny maszynowe. Później posterunek ten przeniesiono go do murowanego budynku przy rynku[28].
Posterunek policji granatowej mieścił się przy ulicy Szkolnej. Jego obsadę stanowili głównie Polacy choć komendantem był Volksdeutch o nazwisku Kreft. Policjantami byli Toczek, Rudnik i Krzywicki. Dla miejscowych nie byli źli. Rudnik przyczynił się do śmierci Watraka z Buzy. Zbił go do nieprzytomności, w efekcie czego Watrak zmarł w kozie, w budynku obok. Po wyzwoleniu Rudnik otrzymał wyrok skazujący go na 25 lat więzienia. Po odsiadce pełnił zawód fryzjera. Rudnik postrzelił też w nogę Gajewskiego, mieszkańca Marynina k/Rejowca - wspomina Ludwik Mączka,.
Siedzibą niemieckiego sztabu był budynek szkoły podstawowej. W obawie przed atakiem partyzantów teren przed szkołą był odpowiednio zmilitaryzowany. Po rogach ustawiono działa, do których przemieszczano się głębokimi okopami. Na boisku w głębokich dołach ukryto samochody i czołg. Placówka niemiecka była dość liczna więc nie dla wszystkich starczyło miejsca w budynku szkoły. Część żołnierzy zakwaterowano w okolicznych domach. Z Niemcami współpracowało wówczas dwóch Rosjan. Jeden z nich był dobrym człowiekiem, nie robił ludziom krzywdy, drugi o nazwisku Rybak, postępował jak Niemcy – wspomina Weronika Poliszuk[29].
Ze służbami policyjnymi musiał ściśle współpracować urząd gminy, którym w czasie okupacji kierowali burmistrzowie. Po zdjęciu z urzędu wójta Stanisława Mazura burgermeistrem (burmistrzem) został Bolesław Orłowski, a po nim w 1941 roku (po wyjeździe kolonistów niemieckich do Rzeszy) Paweł Majstruk „Pawełek”. Majstruk został burmistrzem wtedy kiedy „zrobiła się Ukraina” - wspomina Aleksander Gołębiowski. Kierował on ośmioosobowym zarządem gminy w składzie: Stanisław Stachowiak – sekretarz, Józef Kamiński – zastępca sekretarza, Stanisław Szczyrek – pomocnik, Jan Grzesikowski –pomocnik, Michał Guryn – pomocnik, Ludmiła Wasynczuk – dolmetscherin (tłumaczka), Witold Poliszczuk – sekwestrator, Aleksander Olewiński –woźny[30].
W 1942 roku nasilił się terror okupanta niemieckiego i coraz okrutniejsze represje. Za niewywiązywanie się z oddawania kontyngentu wysyłano ludzi do obozów pracy do Krychowa w powiecie włodawskim. Tu pracowali przy melioracji łąk, regulacji rzek i osuszaniu bagien. W tym czasie w Siedliszczu wykonano wiele wyroków śmierci, m.in. zamordowani zostali Nikodem Chudzicki, który był lekarzem weterynarii, Bolesław Łańcucki z Majdanu Zahorodyńskiego, Seweryn Grzesiuk, Jan Charanicz, Józef Charanicz, Michał Wawruszak, Kazimierz Watrak, Bronisław Gajewski i jego żona Dorota.
Oto jak jeden z okupacyjnych dni 1942 roku wspomina Michał Dziewulski: Był piękny majowy poranek. Jadąc wozem na pole zauważyłem nadchodzącą od Brzezin grupę ludzi. Szli w kierunku Zabitka. Byli to Polacy pędzeni przez Niemców i Ukraińców ubranych w czarne mundury. Domyśliłem się, że miała to być obława i rzeczywiście tak było. Gdy doszli do pierwszych domów w Zabitku, zaczęli wyciągać z nich ludzi. Jak okazało się obława ta swych zasięgiem objęła wsie: Mogielnicę, Brzeziny, Janowicę, Dobromyśl, Kolonię Kulik i Terenin. Kilkudziesięcioosobowa grupa mieszkańców tych wsi została zgromadzona na wzgórzu przy drodze pomiędzy gospodarstwem Józefa Dziewulskiego i Zdzisława Chmielowca. Okupanci okrążyli ludzi i na ich rozkaz mężczyźni musieli zdjąć paski ze spodni. Ukraińcy związali nimi ludzi po dwóch za ręce i następnie kazali położyć się na ziemi. Który z leżących podniósł nieco głowę do góry, przygniatany był do ziemi obcasem buta lub kolbą karabinu. Następnie padło pytanie – Kto ze zgromadzonych jest komunistą, a kto wspiera lub przetrzymuje bandytów czyli partyzantów? Ten kto powie zastanie natychmiast zwolniony, a w przeciwnym wypadku zastrzelą wszystkich na miejscu. Po chwili odezwał się jeden z leżących i oświadczył, że zna takiego, a nazywa się on Stanisław Mazur z Dobromyśli. Mazur był wśród leżących na ziemi Polaków. Gdy Niemcy zorientowali się, który to, rzucili się na niego kopiąc butami i wykrzykując przy tym: Kommunist, Kommunist. Po chwili przestali go kopać, kazali wstać i biec w kierunku domu. Wtedy jeden z hitlerowców zastrzelił go z karabinu. Drugą ofiarą oprawców był Stanisław Małecki, mieszkaniec Kolonii Brzeziny. Trzecią zaś nieznany z nazwiska Żyd, który przebywał w tym czasie w gospodarstwie Mikołaja Kurzepy. Małeckiego zastrzelono przy budynku Zdzisława Chmielowca. Wszystkie ofiary pochowano na miejscu kopiąc doły w ziemi. Po kilku godzinach akcja została zakończona. Większość gospodarzy odesłano do domów, a kilku prawdopodobnie wywieziono na Majdanek. Na polu w pobliżu moich zabudowań Niemcy zastrzelili Maślucha chłopa z Mogielnicy. Zakopali go na miejscu – wspomina Jan Poliszuk.
Obławy czy łapanki organizowano dosyć często, a miejscem zbrodni najczęściej był siedliski kirkut. 23 kwietnia 1943 roku Niemcy rozstrzelali tu Jana Grelę, Tadeusza Grelę, Juliana Kurcewicza, Stanisława Kurcewicza, Juliana Krzysiaka, Edmunda Sławińskiego i Franciszka Grzeszczuka[31]. Wszystkich pochowano w jednej mogile – wspomina Stanisław Krzyżanowski. Jeden z Niemców zwierzył się Marii Knot, mieszkance Siedliszcze, takimi słowami: Jak w danym dniu kogoś nie zabiję to chodzę jak głupi, a jak zabiję to czuję się jak nowonarodzony[32].
Za przynależność do partii komunistycznej w połowie lipca 1941 r. został aresztowany Jan Brzuszek. Brzuszek ukrywał się – wspomina T. Dziadyk. Jednak często w przebraniu za kobietę odwiedzał nocą rodzinę. Choć jego mieszkanie często było przedmiotem rewizji, na przemian przeprowadzanej przez Niemców czy też granatową policję, Brzuszek ryzykował. Po aresztowaniu Brzuszek został wywieziony do Chełma, gdzie przebywał przez 3 dni. Potem wywieziono go na Majdanek, gdzie spędził styczeń i luty. Został szczęśliwie wypuszczony na wolność, prawdopodobnie celowo by pomóc namierzyć innych członków partii komunistycznej. W tym czasie w obozie na Majdanku przebywali Władysław Hołub z Siedliszcza i Bogdan Okoń z Majdanu Zahorodyńskiego.
W 1942 roku za współpracę przed wojną z milicją ludową PPS[33] został aresztowany Włodzimierz Schab, mieszkaniec Zabitka. On również został wywieziony na Majdanek, gdzie przebywał 3 miesiące. Został szczęśliwie uwolniony prawdopodobnie za wstawiennictwem żony.
W Siedliszczu podobnie jak na innych okupowanych przez Niemców ziemiach obowiązywały obowiązkowe dostawy żywności, tzw. kontyngenty. Stanowiły je zboże, ziemniaki, bydło i świnie, mleko i inne produkty. Jeśli ktoś nie oddał mleka w nałożonej normie lub terminie okupanci zabierali dobytek. W 1942 roku Niemcy za to, że za mało oddałem mleka Niemcy zabrali mi krowę – wspomina M. Tracichleb. A. Ślepeckiemu zabrano konie. Za niewywiązywanie się z kontyngentów do Krychowa wywieziono Stanisława Hołuba, Mirona Wawruszaka i Stanisława Dziewulskiego z Majdanu Zahorodyńskiego.
Młodzież zabierano do służby budowlanej (Baudienst), gdzie pracowała przy budowie drugiego toru kolejowego linii Lublin-Chełm. W „junakach” pracowali m.in. Edward Domański, Aleksander Frydrych, Stanisław Gołębiowski, Kazimierz Karasek, Jan Młynarczyk, Stanisław Olekszyk, Piotr Rabuszak, Bolesław Skrzycki, Stanisław Wagner i Feliks Wąsowski. Na przymusowe roboty do Rzeszy wywieziono (wraz z żonami) Czesława Dyszewskiego, Stanisława Hołuba, Augustyna Mikułę i Czesława Oleszczuka.
Dużym problemem było niszczenie okolicznych lasów. Z drzewostanu wycinano kilkusetletnie drzewa, które przewożono do tartaków lub stacji kolejowej we wsi Kanie i stąd transportowano w nieznanym kierunku.



[1] W. Białasiewicz, A. L. Gzela, Bronili Lublina: wrzesień 1939, Lublin 1994, Koło nr 19 Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych
[2] G. Figiel, Okres wojny i okupacji, w: G. Figiel, R. Kozyrski, A. Kuczyńska, Od prehistorii do współczesności. Odkrywanie lokalnej tożsamości mieszkańców Siedliszcza – monografia historyczna, Siedliszcze 2011, s. 218-239.
[3] https://pl.wikipedia.org/wiki/Wysiedlenie_Ukrai%C5%84c%C3%B3w_z_RP_do_ZSRR_1944-1946
[4] Przywilej lokacyjny otrzymało od króla Augusta III Sasa w 1760 r. Siedliszcze w tym czasie było własnością szlachecką, której przedstawicielem był pułkownik husarii Węgleński nabył dobra siedliskie od Wacława Rzewuskiego, hetmana wielkiego koronnego.
[5] S. Braniewski, Bractwo św. Onufrego przy cerkwi unickiej w Siedliszczu, [W:] Bractwa religijne w średniowieczu i w kresie nowożytnym (do końca XVIII wieku), D. Burdzy, B. Wojciechowska (red.), Wydawnictwo Uniwersytetu Jana Kochanowskiego, Kielce 2014, s. 332.
[6] Paweł Sygowski, Liczba ludności żydowskiej w wykazie statystycznym województwa lubelskiego z 1819 r. s. 147.
[7] K. Wójcik, Mniejszość niemiecka na Lubelszczyźnie w latach 1914-1918, w: Dzieje Najnowsze, Rocznik XXXIX — 2007, s. 39.
[8] A. Kupczyk, Z badań nad polityką państwa polskiego wobec mniejszości narodowych i etnicznych po odzyskaniu niepodległości 11 XI 1918 roku, s. 161-162.
[9] Ustawa z dnia 17 marca 1921 r.-Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej (tekst jednz 1921 r. Dz.U. Nr 44, poz. 267).
[10] F. Braniewski, Siedliszcze po 1918 r. (rękopis), s. 87.
[11] G. Figiel, Ku współczesności – Siedliszcze w latach 1918-2011, [w:] G. Figiel, R. Kozyrski, A. Kuczyńska, Od prehistorii do współczesności. Odkrywanie lokalnej tożsamości mieszkańców Siedliszcza – monografia historyczna, Siedliszcze 2011, s. 193.
[12] F. Braniewski, Siedliszcze po 1918 r. (rękopis), s. 86.
[13] F. Braniewski, Siedliszcze po 1918 r. (rękopis), s. 104.
[14] F. Braniewski, Okupacja hitlerowska na terenie Siedliszcza (rękopis), s. 8.
[15] Zginął podczas obławy w 1942 r. w Zabitku.
[16] G. Figiel, Ku współczesności – Siedliszcze w latach 1918-2011, [w:] G. Figiel, R. Kozyrski, A. Kuczyńska, Od prehistorii do współczesności. Odkrywanie lokalnej tożsamości mieszkańców Siedliszcza – monografia historyczna, Siedliszcze 2011, s. 229.
[17] Platek w okresie międzywojennym był uczestnikiem wielu uroczystościach państwowych w Siedliszczu, na których fotografował działaczy społecznych.
[18] W tym czasie był nieobecny.
[19] Karolina Franecka, podaje, że jej mąż Adam Franecki był zaangażowany w ruchu oporu, jeździł po okolicy, często przemawiał, zachęcał do obrony przed Niemcami. Koloniści niemieccy często go fotografowali i to było powodem zamordowania mojego męża. 
[20] Według relacji L. Okonia.
[21] Bożnica żydowska w Siedliszczu pierwszy raz została spalona przez cofające się wojska rosyjskie podczas I wojny światowej. Odbudowano ją i wykończono jej wnętrze w 1930 r.
[22] Obozy hitlerowskie na ziemiach polskich 1939-1945. Informator encyklopedyczny, red. C. Pilichowski, Warszawa 1979, s. 449.
[23] Do kirkutu główne wejście prowadziło od ulicy Łęczyńskiej. Żydów prowadzono również ulicą Chojeniecką, gdzie za starym młynem skręcano w prawo wprost na kirkut.
[24] F. Braniewski, Okupacja hitlerowska na terenie Siedliszcza (rękopis),  s. 23.
[25] W. Z. Sulimierski, Sobibór hitlerowski obóz śmierci, Chełm 1993, s. 15.
[26] Dokumenty i materiały z czasów okupacji niemieckiej w Polsce, t. 1: Obozy, oprac. N. Blumental, Łódź 1946, s. 207-208.
[27] Obozy hitlerowskie na ziemiach polskich..., s. 449.
[28] Po wojnie w budynku tym mieścił się sklep odzieżowy GS.
[29] F. Braniewski, Okupacja hitlerowska na terenie Siedliszcza (rękopis), s. 31.
[30]  G. Figiel, Ku współczesności – Siedliszcze w latach 1918-2011, [w:] G. Figiel, R. Kozyrski, A. Kuczyńska, Od prehistorii do współczesności. Odkrywanie lokalnej tożsamości mieszkańców Siedliszcza – monografia historyczna, Siedliszcze 2011, s. 227.
[31] 70. rocznica rozstrzelania pawłowian, Głos Pawłowa, Nr 4 (26) 2013, s. 10.
[32]F. Braniewski, Okupacja hitlerowska na terenie Siedliszcza (rękopis), s.30.
[33] W listopadzie 1918 r., wzrosło znaczenie Milicji Ludowej PPS, którą upaństwowiono dekretem Naczelnika Państwa - Józefa Piłsudskiego 05.12.1918 r. Miesiąc po upaństwowieniu ML (9 stycznia 1919 r.) Józef Piłsudski powołał do życia Policję Komunalną - organ samorządu, instytucja porządkowa pozostająca pod nadzorem i zwierzchnictwem władz państwowych. Źródło: http://panstwowa.policja.pl/pp/organizacja-policji-pa/7,Organizacja-Policji-Panstwowej.html [dostęp: 2016-09-22]

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Parafia pw. Najświętszej Marii Panny Częstochowskiej w Siedliszczu, geneza i pierwsze lata funkcjonowania (część pierwsza)

Księża - bojownicy kapłani za sprawę kościoła i ojczyzny w latach 1861-1915, skazani (ukarani) przez administrację carską za pełnienie posług duszpasterskich unitom z Siedliszcza i okolicznych parafii