Siedliszcze pod okupacją niemiecką (1939-1945) cz. I.
Artykuł jest
próbą scharakteryzowania okresu okupacji hitlerowskiej na terenie gminy
Siedliszcze w latach 1939-1945. Problematykę tę ukazano przez pryzmat aspektów
wojskowych oraz funkcjonowania społeczności lokalnej, którą oprócz ludności
polskiej tworzyły mniejszości narodowe - niemiecka, ukraińska i żydowska. Rozważania
oparto przede wszystkim na dostępnej literaturze krajowej, a także nieznanych
relacjach mieszkańców gminy Siedliszcze, spisanych przez Feliksa Braniewskiego,
nauczyciela historii i regionalistę.
Chociaż od
chwili zakończenia wojny minęło już ponad sześćdziesiąt lat najsłabiej
opracowanym okresem historycznym Siedliszcza są lata okupacji. Na ten temat
ukazało się niewiele publikacji. W literaturze przedmiotu najlepiej
opisane pozostają pierwsze miesiące roku zaraz po wybuchu II wojny światowej,
ale tylko w aspekcie militarnym[1].
Nieco szerzej problematykę okresu okupacji hitlerowskiej w Siedliszczu podjął
G. Figiel[2].
W dalszym ciągu brakuje wspomnień ludności, która pozostała w Siedliszczu po
zakończeniu wojny. Należy zaznaczyć, że w latach 1944-46 w wyniku repatriacji
ludności ukraińskiej tylko z powiatu chełmskiego wysiedlono ponad 4025 osób, w
tym kilkadziesiąt rodzin z gminy Siedliszcze[3].
Warto pamiętać, że lata powojenne nie sprzyjały reminiscencji z tego trudnego
okresu mieszkańcom Siedliszcza a co za tym idzie - ich publikacji. Także
dzisiaj niełatwo o takie wspomnienia. Większość bowiem tych, którzy pamiętali
drugą wojnę światową, już nie żyje. Ci co pozostali niechętnie i nie zawsze
powracają do wspomnień.
Siedliszcze od
początku swych dziejów było miejscowością wielonarodowościową i
wielowyznaniową. Do XVIII wieku zamieszkiwali ją głównie Polacy (50%) i Rusini
(ok. 42%). W Siedliszczu przeważała ludność wyznania unickiego. Ludność
rzymskokatolicka stanowiła mniejszość i podobnie jak ludność ruska mieszkała
głównie na wsi. W 1760 roku Siedliszcze przeszło we władanie Wojciecha Józefa
Longina Węgleńskiego, herbu Szreniawa z krzyżem i to właśnie on aby wzmocnić
gospodarkę miejscowości a od 1760 r. miasta[4],
sprowadził do Siedliszcza pierwszych Żydów[5].
W 1819 roku w Siedliszczu
ludność wyznania mojżeszowego stanowiła już 66,4%
ogółu mieszkańców[6].
W okresie poprzedzającym II wojnę
światową w Siedliszczu mieszkało ok 2500 Żydów, co stanowiło ponad połowę ogółu
mieszkańców. Trzeba jednak pamiętać, że spisy ludności opierano na
deklaracji językowej, nie uznając jidysz i hebrajskiego stąd wszelkie dane
statystyczne należy traktować z pewną ostrożnością. Język hebrajski nie
posiadał wówczas statusu języka urzędowego, stąd Żydzi najczęściej decydowali
się na język polski.
Pierwsi
koloniści niemieccy pojawili się na terenie gminy Siedliszcze w latach 50. XIX
wieku. Znaczny ich napływ nastąpił jednak po upadku powstania styczniowego, a
zwłaszcza po reformie uwłaszczeniowej z 1864 roku. Ukaz ten nadawał on prawo
własności do ziemi włościanom, w tym również kolonistom. Jedynym warunkiem
niezbędnym do przejęcia na własność ziemi, na której gospodarowali, było
posiadanie lub przyjęcie obywatelstwa rosyjskiego. Zachęcani przez władze carskie
osadnicy niemieccy zasiedlili majątki ziemskie w Brzezinach, Kamionce,
Lipówkach, Romanówce i w Woli Korybutowej. Pochodzili z Prus oraz Niemiec
środkowych i południowych (Badenia, Bawaria, Wirtembergia, Palatynat)[7].
Były to w większości osoby wyznania ewangelickiego.
Mniejszości
narodowe miały duży wpływ na kształtowanie się życia społeczno-gospodarczego
Siedliszcza. Za przyczyną kolonistów niemieckich rozwijało się rolnictwo, a kapitał
mniejszości żydowskiej przyczyniał się do rozwoju handlu i rzemiosła. Duży
udział w rozwoju gospodarczym miała też ludność ukraińska[8].
Konstytucja Polski z marca 1921 roku (Konstytucja Marcowa) w artykule 95
gwarantowała wszystkim obywatelom ochronę życia, wolności oraz mienia „bez
różnicy pochodzenia, narodowości, języka, rasy lub religii”[9].
Mniejszości narodowe miały prawo prowadzenia szkół, zakładów dobroczynnych oraz
prawo prowadzenia własnych działań społecznych. W Siedliszczu dzieci polskie,
ukraińskie i żydowskie uczyły się w tej samej szkole. W przekonaniu wielu
mieszkańców Siedliszcza, Żydzi byli dobrymi ludźmi. Jak powróciliśmy z Rosji po I wojnie światowej, ojciec mój nabrał od
Żydów 10 krów i ja je pasłam, bo ciężko nam było. Ojciec pożyczał od nich
pieniądze, chleb i zboże - wspomina Maria Brzuszek, mieszkanka Siedliszcza[10].
Częstą praktyką było zawieranie małżeństw mieszanych, głównie
polsko-ukraińskich.
W okresie
międzywojennym w Siedliszczu coraz częściej dochodziło do konfliktów na tle
narodowościowym, głównie polsko-żydowskich. W 1921 roku społeczność żydowska
sprzeciwiła się planom rozbudowy osady, ponieważ opracowany plan regulacyjny
Siedliszcza, który zakładał przebudowanie 16 ulic, placu jarmarcznego, rynku
targowego, placu pod synagogę oraz skweru miejskiego nie odpowiadał ich
interesom[11]. Żydzi
opanowali prawie cały handel w miasteczku. Trudno w to uwierzyć, ale sklepów
żydowskich w Siedliszczu było ok. 100 a polskich zaledwie kilka. Żydzi
przeszkadzali Polakom w prowadzeniu handlu, więc my w tej sytuacji założyliśmy
Kasę Pożyczkowo-Oszczędnościową, Spółdzielnię Rolniczo-Pożyczkową i
Spółdzielnię Spożywczą „Społem” – wspomina Julian Wiciński[12].
Żydzi nienawidzili Polaków i z tego
powodu dochodziło do częstych bójek. Żyd w każdej sytuacji starał się oszukać
Polaka – podaje Aleksander Jędruszak. 11 lipca 1924 roku w Siedliszczu
doszło do incydentu przy budowie domu przy Rynku na posesji Jana Tomiłło.
Najpierw Żydzi jeszcze w nocy Żydzi wyleli w błoto potrzebne przy budowie
wapno, a za dnia kiedy robotnicy zaczęli kopać fundamenty, Żydzi gołymi rękami
zaczęli je zasypywać. Kiedy robotnicy zaczęli wypełniać doły betonem jeden z
Żydów położył się w dole by uniemożliwić kontynuowanie prac. Z odsieczą
budowlańcom przybył posterunkowy Waber. Żyd
chwycił policjanta obiema rękami za szablę, w ten w tej sytuacji wyciągnął
pistolet i w wyniku szarpaniny postrzelił śmiertelnie Żyda –
wspominają Weronika i Jan Poliszukowie[13].
Dużą aktywności
skierowaną przeciwko Polakom wykazywali się koloniści niemieccy. Podobnie jak
cała mniejszość niemiecka w Rzeczypospolitej wspierali wysiłki Niemiec w
polityce wymierzonej przeciw państwu i narodowi polskiemu. Już w 1938 r. na
terenie gminy pojawili się szpiedzy niemieccy. W Woli Korybutowej przebywał
Niemiec zwany „Rudy”. Chodził po okolicy „w łupkach i miał przy sobie drewnianą
pałkę”. Często odwiedzał kolonistów z Kamionki. Jak się okazało szkicował mapy
terenu. Wpadł w ręce policji w lesie niedaleko Chełma. W pałce miał ukryte mapy.
Szpiegował też Albin, nieznany z nazwiska Niemiec. Udawał chorego psychicznie.
Chodził w drewniakach, tzw. dłubankach. W stosunku do Polaków był bardzo
podejrzliwy. Choć często odwiedzał ich w gospodarstwach, lecz nigdy nie
wchodził do mieszkań. Odmawiał też poczęstunku, jak twierdzili świadkowie Albin
chcąc ugasić pragnienie sam ciągnął wodę ze studni. W pobliżu szkoły
podstawowej w Woli Korybutowej mieszkał kolonista Buza. On również sporządzał
plany i szkice terenu. Ukrywał je w oszalowaniu budynku, w którym
mieszkał. Po wkroczeniu Niemców do Polski sporządzone materiały przekazał
żołnierzom Wehrmachtu.
Wrzesień 1939
Najbardziej
krwawy i największy konflikt zbrojny w dziejach ludzkości dotarł do Siedliszcza
20 września 1939 roku. Jego nadejście poprzedziło masowe przybycie
uciekinierów, głównie z Warszawy i terenów zachodniej Polski. Wczesnym rankiem 20
września 1939 r. do Siedliszcza wkroczyło wojsko polskie wycofującej się armii
„Lublin”. Ich dowódcą był płk dypl. Piotr Bartak. Żołnierze weszli do
miasteczka od strony Majdanu Zahorodyńskiego i od Chojna Starego. Według
naocznych świadków żołnierzy mogło być ok. 6 tys. Dowództwo polskie spodziewało
się natarcia agresora od strony zachodniej i południowo-zachodniej. W
Siedliszczu i okolicy okopanych było ok. 50 dział skierowanych na południe i
południowy zachód, skąd spodziewano się natarcia. 5 dział ulokowano przy
gospodarstwie Aleksandra Gołębiowskiego i Michała Ślepeckiego, działa
stały również przy moście na ulicy Szkolnej, przy szkole podstawowej, na rynku,
w sadzie przy plebanii i na ulicy Chojenieckiej przy zabudowaniach Jana Tomali.
Naoczny świadek tych wydarzeń Mikołaj Wasilewski zaobserwował duże
zdenerwowanie wśród żołnierzy – Widziałem,
że ci ludzie jakby potracili zmysły – wspominał[14].
Od strony szosy
lubelskiej do Siedliszcza wjechał samochód z oficerami – płk Bartakiem, mjr
Januszem Rogalskim i kpt Zygmuntem Jarzęckim. Kierowca wjechawszy na Rynek
skręcił w lewo, w kierunku Łęcznej. W odległości ok. 1 km przy cmentarzu
zawrócił i pojechał w kierunku szkoły, gdzie znajdował się sztab armii
„Lublin”. Po opuszczeniu rynku w pobliżu samochodu upadł pocisk artyleryjski,
a chwilę po nim drugi. Od pierwszego pocisku zginął kierowca i jeden z
oficerów, od drugiego dwaj następni.
Stanisław Hołub,
który był w tym czasie sanitariuszem i brał udział w ratowaniu rannych
żołnierzy tak opisuje tamte wydarzenia – Ciała
zabitych żołnierzy były bardzo okaleczone. Pułkownik Bartak miał roztrzaskaną
głowę, majorowi Rogalskiemu w żołądku utkwił zapalnik pocisku, a kapitan, który
był ciężko ranny, zmarł po dwóch godzinach. Kierowca miał rozbitą głowę,
zranione piersi i lewą rękę. Władysław Stasiak był świadkiem jak Żyd Berek
przeszukiwał mundury poległych i zabrał z nich dokumenty i zegarki. Jak się
okazało później przekazał te przedmioty wójtowi Stanisławowi Mazurowi. Ogółem
w dniu 20 września 1939 r. w Siedliszczu zginęło 8 żołnierzy a 25 odniosło
rany. Jeden z nich zmarł mi na rękach,
kiedy podawałem mu wodę – mówił S. Hołub. Rannych żołnierzy przenoszono na
podwórze Gminnej Spółdzielni, skąd przewieziono ich furmankami do szpitala w
Jaszczowie. Polegli oficerowie pochowani zostali w osobnych mogiłach na
cmentarzu w Siedliszczu, żołnierze zaś w mogile zbiorowej.
Od ostrzału
artyleryjskiego uszkodzonych zostało wiele budynków, m.in. w wyniku pożaru
częściowemu zniszczeniu uległ dom Józefa Iwaniuka, lecz pożar został ugaszony
dzięki ofiarności mieszkańców. Ucierpiał budynek Gminnej Spółdzielni i apteki,
z którego wyleciały z okien wszystkie szyby. Ucierpiały również zwierzęta,
m.in. na rynku od pocisków zginęły 2 konie i krowa.
W tym czasie
ostrzelane zostały oddziały stacjonujące w Kamionce. Poległo tu również
kilkanaście osób. Jeden z żołnierzy ukrył się w stodole, i został spalony
żywcem przez Niemców. Zmarłych przywiózł furmanką na cmentarz w Siedliszczu
mieszkaniec Siedliszcza Stopa i wspólnie z Władysławem Stasiakiem i jego żoną
pochowano ich w mogile zbiorowej.
Początkowo
Polacy dzielnie się bronili. Polscy artylerzyście ostrzeliwali się ze swoich
pozycji. Na targowicy gdzie stały działa przeciwlotnicze ostrzeliwano okolice
góry Chojeńskiej. Antoni Ślepecki i Michał Tracichleb byli świadkami
wydarzenia, kiedy na górze Chojeńskiej dzielnie bronił się żołnierz polski.
Ostrzeliwał on pozycje Niemców z ciężkiego karabinu maszynowego. Strzelając
seriami zabił wielu wrogów. Nie dał się podejść, a gdy żołnierze Wehrmachtu już
go otoczyli, popełnił samobójstwo. Okupanci długo wspominali tego odważnego
żołnierza, mówiąc, że jeśli wszyscy Polacy tak dzielnie by się bronili oni
Nigdy nie zdobyliby Polski.
Po śmierci
oficerów wśród żołnierzy powstał niebywały popłoch i panika. Porzucali oni broń
i mundury. Kto mógł przebierał się w cywilne ubrania. Świadek Mikołaj
Wasilewski widział jak na rynku jęczał z bólu, ranny w nogę żołnierz i prosił
ludzi by go dobić. Dobijcie mnie,
dobijcie – jęczał. I rzeczywiście po chwili dobił go szrapnel niemiecki. Antoni
Przebierowski widział jak na furmance przy aptece zmarł ranny żołnierz. W tym
czasie pocisk artyleryjski trafił w mieszkanie Iwaniuka i zniszczył część dachu
i komin. Za domem tym ukrywało się kilkunastu żołnierzy. Większość z nich
odniosło rany, a kilku poległo. Rannych przeniesiono na teren Gminnej Kasy
Spółdzielczej. W akcji ratunkowej brali udział Władysław Stasiak, lekarz
Kociubiński i Józef Kłosek, który był aptekarzem. Wielu mieszkańców Siedliszcza
uważało, że do śmierci dowódców armii Lublin znaczny sposób przyczynili się
szpiedzy, podając armii Niemieckiej informacje o przemieszczaniu się wojska
polskiego we wrześniu 1939 roku.
W tym czasie w pobliżu
szkoły w Maryninie przy szosie lubelskiej za jesionem ukrył się żołnierz polski
wyposażony w karabin maszynowy. W tym czasie w kierunku Chełma zmierzał na
motocyklach niemiecki patrol. Kiedy dotarł do kryjówki żołnierza ten otworzył
ogień i zastrzelił wielu okupantów. W trakcie wymiany ognia polski
żołnierz poniósł śmierć na miejscu. O fakcie tym opowiadała Bronisława Nowak,
mieszkanka Marynina.
W tym mniej
więcej czasie w Woli Korybutowej pojawił się patrol niemiecki na 2 motocyklach
z koszem. Jechało na nich 6 Niemców. W tym czasie z budynku spółdzielni
„Społem” wyskoczył żołnierz polski i tych niemieckich żołnierzy zastrzelił. Jednak
po jakimś czasie pojawiły się niemieckie czołgi i samoloty i doszło do
ostrej wymiany ognia, w wyniku której poległo wielu niemieckich żołnierzy i 49
polskich, wśród nich 15-letni chłopiec. W odwecie Niemcy zaczęli palić
gospodarstwa chłopskie, najpierw sami wzniecając ogień, a potem przy użyciu
samolotu i kul zapalających. Spłonęło wówczas ok. 40 zabudowań chłopskich. W
atakach zginęło 2 gospodarzy – Szymański i Pawlak.
Zdarzało się,
że z rąk hitlerowców ginęli również koloniści niemieccy. Tak było ze
wspomnianym wcześniej Buzą, który w wyniku prowokacji został zastrzelony przez
Niemców. Autorem prowokacji byli inni koloniści. Wiadomość o śmierci Buzy
dotarła do jego szwagra Tadeusza Martysa, który należał do wywiadu politycznego
SD i w tym czasie przebywał na szkoleniu w głębi Rzeszy. Jak twierdził Jan
Jasiński, przebywający w tym czasie u rodziny Zahorodnych w Majdanie
Zahorodyńskim, Martys wstawił się w obronie Buzy u władz niemieckich, mówiąc,
że to Buza pomógł żołnierzom Wehrmachtu w namierzeniu i zniszczeniu
samochodu z polskimi oficerami na rynku w Siedliszczu. Buza został
zrehabilitowany i otrzymał pośmiertnie za odwagę medal z dębowymi liśćmi.
Zahorodna mówiła, że Martys wiele dla Niemców uczynił i dzięki niemu wielu z
nich pozostało przy życiu.
21 września
1939 roku do Siedliszcza przyjechał niemiecki oficer. Zgromadzonych na rynku
przechodniów poinformował, że wojsko polskie wycofujące się z tych terenów poddało
się. Nakazał by miejscowa ludność kategorycznie podporządkowała się nowym
władzom, którą stanowiła policja złożona z niemieckich kolonistów. Jej
komendantem został mieszkaniec Brzezin Gierat.
Zaraz po
wkroczeniu najeźdźców do Siedliszcza dochodziło do aktów terroru i zabójstw.
Częstym zjawiskiem były rabunki, ostrzeliwanie i podpalenia chłopskich
gospodarstw okolicznych wsi. Gospodarstwa niszczono ogniem artylerii i za
pomocą pocisków zapalających wystrzeliwanych z samolotu. Spłonęło wówczas ok.
40 budynków przy szosie w Woli Korybutowej. Niemcy zabili wtedy 2 gospodarzy –
Szymańskiego i Pawlaka. Okupantów aktywnie wspomagała zamieszkująca te tereny mniejszość
niemiecka, m.in. ich aktywność przejawiała się w dobijaniu rannych polskich
żołnierzy. W akcji odwetowej, którą przeprowadzono 20 września 1939 roku zginął
Gotfryd Kinas, kolonista niemiecki mieszkaniec Brzezin.
Pod koniec
września do Siedliszcza wkroczyła Armia Czerwona. Nieświadomi Polacy
entuzjastycznie powitali sowieckich żołnierzy. Siedliscy komuniści zrobili im nawet
bramę triumfalną, którą postawili przy wjeździe na Rynek z ulicy Sokolec. Zachęcani
przez komunistów utworzyli ludowy posterunek nadając mu nazwę „Komitet
Rewolucyjny”. W skład Komitetu weszły następujące osoby: Adam Demczuk, Jan
Mazur, Stanisław Mazur[15],
Jan Brzuszek, Kiwa (Żyd), Włodzimierz Oleszczuk, Nuta (Żydówka, żona Józefa
Rewuckiego), Iwanicki, Adam i Bolesław Skrajnowscy oraz Konstanty Łaszczuk.
Członkowie Komitetu posiadali karabiny i nosili czerwone opaski. Zadaniem
posterunku było utrzymanie porządku. Nadgorliwością wykazywali się Żydzi,
którzy odbierali mieszkańcom broń i amunicję. Donosili władzom radzieckim na
ludność polskiego pochodzenia. W czasie stacjonowania wojsk sowieckich doszło
do rabunku dworu w Mogielnicy, m.in. oddział NKWD splądrował mieszkanie
zarządcy Wagnera. Kiedy na początku października wojsko sowieckie wycofało się
z Siedliszcza, członkowie Komitetu również opuścili miasteczko. Część z nich
wyjechała na dłużej, m.in. Jan Brzuszek, Jan Nazaruk, Józef Rewucki, Nuta Tyła,
Adam Demczuk i Josek Kiwa.
Po zawarciu
paktu moskiewskiego z 28 września 1939 roku w Siedliszczu ponownie pojawiło się
wojsko niemieckie. Siedzibę swojego sztabu umiejscowili w szkole podstawowej. Jedną
z pierwszych decyzji było zatrzymanie na 48 godz. 5 zakładników – Kazimierza
Strąkowskiego (kierownika szkoły podstawowej), Jana Gajewskiego, Antoniego
Dziechciarza, Antoniego Gołębiowskiego i nieznanego z nazwiska mężczyzny
pochodzenia żydowskiego.
Ze szczególnym
okrucieństwem Niemcy odnosili się do ludności żydowskiej. Żydów bito ich do
nieprzytomności, szarpano za brody i pejsy, wyrywano włosy. Jednego z nich
zabito wtedy na łące za szkołą. Według relacji Teofila Dziadyka, pełniącego
funkcję zastępcy sołtysa, wszystkich Żydów wypędzono z domów, polecono by
weszli na przystawione do dachów drabiny, gdzie ich poniżano i bito. Jeśli
któryś z Żydów ukrył się został natychmiast zastrzelony. W wyniku represji
zginęło wówczas 10 Żydów.
CZEŚĆ II
10 listopada
1939 roku w Siedliszczu za cmentarzem (przy drodze do Woli Korybutowej) doszło
do incydentu w trakcie którego zginął kolonista niemiecki Juliusz Rode,
mieszkaniec Woli Korybutowej. Rode był
wyznaczonym przez niemieckie władze burmistrzem Siedliszcza, w miejsce
usuniętego wójta Stanisława Mazura[16]. 11 listopada 1939 roku Niemcy przeprowadzili
akcję odwetową. W godzinach porannych w niedzielę kilkudziesięciu żołnierzy
otoczyło Siedliszcze. Wyposażeni w karabiny maszynowe i granaty zaczęli
strzelać w kierunku przechodniów. Obyło się jednak bez ofiar śmiertelnych. Na
rynku zgromadzono wychodzących z kościoła uczestników mszy św. Ludność
pochodzenia żydowskiego i Ukraińców wypędzono z domów. Wszystkich ustawiono
czwórkami, osobno Polaków, osobno Ukraińców i Żydów. Pudwell, kolonista niemiecki
wyjął kartkę papieru. Była na niej lista proskrypcyjna sporządzona przez
fotografa Platka[17],
kolonistę z Brzezin. Lista zawierała nazwiska powszechnie poważanych
mieszkańców Siedliszcza. Pudwell odczytał nazwiska w następującej kolejności: Marcin
Chwedoruk[18], Wacław
Dobosz, Antoni Dziechciarz, Jan Dziedzic, Adam Franecki (nauczyciel) [19],
Antoni Gołębiowski, Stanisław Mazur (wójt Siedliszcza), Józef Nazaruk, Lucjan
Okoń, Michał Poliszuk, Kazimierz Strąkowski (kierownik szkoły podstawowej), ks.
Ludwik Szyszko (proboszcz parafii) oraz Julian
Wiciński (nauczyciel). Polecono im by położyli się na bruku, po czym ich bito,
a następnie wsadzono do ciężarówki i zawieziono do więzienia na Zamku w
Lublinie. Deportacji uniknęli jedynie J. Wiciński i ks. Szyszko. Za
Wicińskim wstawił się Pudwell, który był jego dobrym znajomym z okresu
przedwojennego. Powód pozostawienia księdza nie był znany. Po 2. dniach duchownego
przetransportowano jednak do więzienia na Zamku.
13 listopada
1939 r. sąd więzienny wydał na więźniów z Siedliszcza wyrok śmierci. W
uzasadnieniu jeden z gestapowców powiedział: Chociaż może nie jesteście winni, ale niech dziesiąty i setny pamięta, że
na Niemca nie wolno podnosić ręki[20].
Po tych słowach na salę rozpraw weszli hitlerowscy żołnierze i kolejno wybierali
sobie ofiary. Kładąc na ramieniu skazańca mówili: ten mój. Egzekucję przeprowadzono obok zamkowej kaplicy. Ogółem
rozstrzelano 10 mieszkańców Siedliszcza.
Jeszcze w 1939
roku Niemcy nałożyli na Żydów wysokie kontrybucje pieniężne i rzeczowe,
najpierw w złotych polskich następnie w 1940 roku w złocie i w pieniądzach
emisyjnych. Konfiskowali im ich dobytek: sklepy, mieszkania i kosztowności. W
1941 roku rekwirowano im ubrania zimowe i obuwie. Musieli chodzić skrajem
jezdni z opaską z gwiazdą Dawida.
Na początku
1940 roku Niemcy podpalili żydowską bożnicę. O pożarze dano znać Antoniemu
Przebierowskiemu, który w tym czasie pełnił funkcję komendanta straży pożarnej.
Pom ogłoszeniu alarmu przystąpiono do gaszenia pożaru. A. Przebierowski po
pewnym czasie spostrzegł, że z karabinu maszynowego mierzy do niego żołnierz
niemiecki. Pożar przyciągnął wielu zainteresowanych, a będący wśród nich
koloniści niemieccy ostrzegali – proszę
tak gasić by się spaliła. Wobec takiego obrotu sprawy strażacy zaprzestali
ratowania żydowskiej świątyni a zajęli się zabezpieczeniem przed ogniem
okolicznych budynków mieszkalnych. Bożnica spłonęła, pozostały po niej jedynie
fragmenty murów, które po pożarze Niemcy nakazali uprzątnąć[21].
Getto w Siedliszczu
Przełomowym
momentem w życiu Żydów siedliskich było utworzenie getta. Zlokalizowano je na
niewielkim placu przy ulicy Szklanej (za rzeźnią) 1 czerwca 1940 roku. Teren
otoczono kolczastym drutem i postawiono na nim prymitywne baraki. Więźniów
pilnowała głównie Jüdischer
Ordnungsdienst tzw. Żydowska Służba Porządkowa oraz Ukraińcy z okolicznych
wsi. Na samym początku istnienia w obozie ulokowano około 2500 Żydów, głównie
mieszkańców Siedliszcza.
Od początku
okupacji Niemcy zaczęli wykorzystywać więźniów do prac przymusowych. Były to
głównie prace melioracyjne przy regulacji rzeki Mogilanki dla niemieckiej
Inspekcji Gospodarki Wodnej (Wasserwitrschaftsinspektion), jak też przy
remontach i budowie dróg[22].
Mogilankę, którą ironicznie określali „Mordowanką”, prawdopodobnie ze względu
na ciężką, ponad siły pracę jaką musieli wykonywać. Pracowali po kilkanaście
godzin dziennie, przez siedem dni w tygodniu, nie wyłączając niedziel i świąt.
Wstawali o świcie, szli przez pola i łąki boso. Śpiewali piosenkę do której
słowa napisali Niemcy „Edward Śmigły-Rydz nie nauczył nas nic, a nasz Hitler
złoty nauczył nas roboty”. Chorych i niedołężnych wyprowadzano na kirkut i
rozstrzeliwano[23].
Rozstrzeliwano również przy posterunku policji, który mieścił się przy ulicy
Szkolnej. Młode Żydówki gwałcono. Pamiętam
– wspomina Jan Nazaruk – jak do
Siedliszcza ciężarówką przyjechali Niemcy. Wzięli ze sobą cztery młode dziewczyny,
Żydówki. Powieźli je w kierunku lasu. Po kliku godzinach powrócili do
Siedliszcza. Ci sami Niemcy po trzech dniach ponownie pojawili się w
Siedliszczu i również zabrali ze sobą cztery Żydówki, te jednak już nie
powróciły.
Kiedy do Siedliszcza przyszedł transport Żydów
z Czech, Niemcy zgromadzili wszystkich mieszkańców getta na rynku. Rozkazali
przywódcy Judenrat Szulimelowi, by nakłonił starych i chorych do zapisania się
do tzw. Kasy Chorych. Ogółem wystąpiło ok. 20 czeskich Żydów i ok. 400 polskich.
Zamiast do Kasy Chorych czeskich Żydów popędzili na kirkut i rozstrzelali, a
polskich pognali gościńcem koło Pliszki do Kaniego. W czasie przemarszu
zastrzelono 2. Żydów, tych, którym nogi odmówiły posłuszeństwa - wspomina
Aleksander Jędruszak[24].
W kwietniu 1942
roku przywieziono do Siedliszcza blisko 3000 Żydów z Czechosłowacji, a już
w maju zaczęto wywozić ich do obozu zagłady w Sobiborze. Pierwsze
transporty z Siedliszcza dotarły tam w dniach 15-30 maja[25].
W kwietniu 1942 roku do Siedliszcza przywieziono około 3000 Żydów z Czechosłowacji.
Większość z nich wysiedlono razem z Żydami - mieszkańcami Siedliszcza do
Sobiboru. Część została w Siedliszczu. Do maja 1942 roku Żydzi nadal pracowali
przy melioracji, zimą zaś przy remontach dróg.
18 maja 1942 roku
było pierwsze wysiedlenie. O godz. 5 po południu Niemcy nakazali pracującym
Żydom zebrać się na rynku. Zdrowi i
silni poszli na miejsce pracy. Pozostałych, tj. starców, dzieci i niepracujących
wysiedlono do Sobiboru. W Sobiborze – wysiedleńców zabijano w komorach gazowych.
Pozostali w Siedliszczu Żydzi nadal pracowali przy melioracji do końca lata. Część Żydów pracowała przy
budowie szosy[26].
Czasami
zdarzały się ucieczki z siedliskiego getta. Kiedy
Niemcy dokonywali egzekucji na kirkucie, zakrwawiony młody Żyd podjął się próby
ucieczki. Biegł ulicą Chojeniecką w stronę Chojna. Wpadł na podwórek Mikołaja
Hołuba i prosił: Panie, panie schowaj mnie – wspomina Maria Tomala. Na oczach Niemców dwie kobiety zaczęły
uciekać, ci jednak zastrzelili je serią z karabinu maszynowego - opowiadała
Zofia Gajewska. Znany też był przypadek Żydówki, która przez tydzień ukrywała
się w kupce kartofliń - zielonej naci tych warzyw. Podobnych przypadków było
dużo więcej. Czasami Niemcy wychodzili w pola szukając tam uciekinierów. Znalezionych
zabijano na miejscu. Zimą Żydów gromadzono przy pompie przy rynku i oblewano
wodą.
W czerwcu 1942
roku, po pierwszych deportacjach getto w Siedliszczu liczyło 2026 osób[27].
W październiku 1942
roku getto zlikwidowano. Niemcy kazali wszystkim
Żydom wyjść z getta i pognali ich piechotą ulicą Szkolną przez Mogilnicę,
Bezek, Julianów, Józefin do Kolonii Nowosiółki. Dzieciom i starcom pozwolono
jechać na furmankach, pozostałym kazano iść pieszo - wspomina T. Dziadyk. Orszak
składał się z 15 furmanek. Jednym z woźniców był Józef Karasek. Wysiedlanie więźniów z siedliskiego getta
odbywało się bardzo spokojnie – wspominał. Organizacją przemarszu zajęła
się żydowska policja. Za pomocą nahajek bito maruderów, nie patrząc czy to były
kobiety czy też dzieci. Kobiety płakały, a przestraszone dzieci wołały: mamyś, mamyś.
Obóz pracy w Nowosiółkach ulokowany
był przy trakcie łączącym Staw ze Stołpiem, w pobliżu młyna parowego Żyda
Lejzora. Plac otoczono wysokim płotem z drutu kolczastego. Północną granicę getta
stanowiły łąki zwane Dubnik, gdzie pracowano przy regulacji rzeki Garki na
odcinku Kolonia Ochoża – Parypse – Czułczyce – Jagodno.
W Nowosiółkach Żydzi
przetrzymywani byli w nadzwyczaj trudnych warunkach. Surowe warunki życia,
przymusowa praca ponad siły i przede wszystkim głód zmuszały ich do kradzieży
warzyw z okolicznych ogrodów. Schwytani na gorącym uczynku byli bici do
nieprzytomności. Częste były przypadki jak stojąc przy ogrodzeniu i trzymając w
rękach resztki garderoby prosili dzieci pasące krowy o coś do jedzenia.
Zdarzały się próby ucieczki, lecz te zazwyczaj kończyły się śmiercią. Ciała
zabitych Żydów grzebano na dnie wyschniętego stawu. Ludwik Gołębiowski,
podobnie jak kilku innych mieszkańców Siedliszcza wspierał znajomych Żydów w
Nowosiółkach kilkakrotnie zawożąc im żywność. Był to głównie chleb, smalec i
słonina.
Młoda Żydówka z
Siedliszcza Mec Zełda, która uciekła z Sobiboru tak wspomina tamte wydarzenia: W czasie świąt, kiedy Niemców było mało w
obozie, bo wyjechali do domów rodzinnych, postanowiliśmy uciec z obozu. Każdy z
nas pod jakimś pozorem, na przykład przymiarki ubrania zaprosił do siebie
Niemca. Wszystko odbyło się o określonej godzinie. Wtedy rzuciliśmy się na
Niemców. Najpierw zabiliśmy tych, którzy wpadli w naszą zasadzkę, a potem tych
przy bramie. Uciekliśmy. Ja powróciłam do Siedliszcza i płacąc złotem wyrobiłam
sobie polskie dokumenty. Dotarłam
najpierw do Lublina, a potem do Lwowa. Tam ukończyłam Szkołę Handlową i
wyjechałam do USA gdzie wyszłam za mąż. Swój
dom odpisałam Aleksandrowi Gołębiowskiemu. W ucieczce z Sobiboru
towarzyszyła jej Ryfka Feldman, która dotarła do Woli Korybutowej gdzie
ukrywała się w rodzinie Wójciszynów.
Represje okupanta
W czasie
okupacji w Siedliszczu funkcjonowały 2 posterunki policji- posterunek niemiecki
i polski, policji granatowej. Posterunek niemiecki mieścił się początkowo przy
ulicy Łęczyńskiej (w budynku, w którym po wojnie mieściło się Prezydium Gminnej
Rady Narodowej). Na gankach tego budynku ułożono worki z piaskiem a za nimi
zamontowano karabiny maszynowe. Później posterunek ten przeniesiono go do
murowanego budynku przy rynku[28].
Posterunek
policji granatowej mieścił się przy ulicy Szkolnej. Jego obsadę stanowili
głównie Polacy choć komendantem był Volksdeutch o nazwisku Kreft. Policjantami
byli Toczek, Rudnik i Krzywicki. Dla miejscowych nie byli źli. Rudnik przyczynił się do śmierci Watraka z
Buzy. Zbił go do nieprzytomności, w efekcie czego Watrak zmarł w kozie, w
budynku obok. Po wyzwoleniu Rudnik otrzymał wyrok skazujący go na 25 lat
więzienia. Po odsiadce pełnił zawód fryzjera. Rudnik postrzelił też w nogę
Gajewskiego, mieszkańca Marynina k/Rejowca - wspomina Ludwik Mączka,.
Siedzibą
niemieckiego sztabu był budynek szkoły podstawowej. W obawie przed atakiem
partyzantów teren przed szkołą był odpowiednio zmilitaryzowany. Po rogach
ustawiono działa, do których przemieszczano się głębokimi okopami. Na boisku w
głębokich dołach ukryto samochody i czołg. Placówka niemiecka była dość liczna
więc nie dla wszystkich starczyło miejsca w budynku szkoły. Część żołnierzy
zakwaterowano w okolicznych domach. Z Niemcami współpracowało wówczas dwóch
Rosjan. Jeden z nich był dobrym
człowiekiem, nie robił ludziom krzywdy, drugi o nazwisku Rybak, postępował jak
Niemcy – wspomina Weronika Poliszuk[29].
Ze służbami
policyjnymi musiał ściśle współpracować urząd gminy, którym w czasie okupacji
kierowali burmistrzowie. Po zdjęciu z urzędu wójta Stanisława Mazura burgermeistrem
(burmistrzem) został Bolesław Orłowski, a po nim w 1941 roku (po wyjeździe kolonistów
niemieckich do Rzeszy) Paweł Majstruk „Pawełek”. Majstruk został burmistrzem wtedy kiedy „zrobiła się Ukraina” - wspomina
Aleksander Gołębiowski. Kierował on ośmioosobowym zarządem gminy w składzie:
Stanisław Stachowiak – sekretarz, Józef Kamiński – zastępca sekretarza,
Stanisław Szczyrek – pomocnik, Jan Grzesikowski –pomocnik, Michał Guryn –
pomocnik, Ludmiła Wasynczuk – dolmetscherin (tłumaczka), Witold Poliszczuk –
sekwestrator, Aleksander Olewiński –woźny[30].
W
1942 roku nasilił się
terror okupanta
niemieckiego i coraz okrutniejsze represje. Za niewywiązywanie się z
oddawania kontyngentu wysyłano ludzi do obozów pracy do Krychowa w powiecie
włodawskim. Tu pracowali przy melioracji łąk, regulacji rzek i osuszaniu
bagien. W tym czasie w Siedliszczu wykonano wiele wyroków śmierci, m.in.
zamordowani zostali Nikodem Chudzicki, który był lekarzem weterynarii, Bolesław
Łańcucki z Majdanu Zahorodyńskiego, Seweryn Grzesiuk, Jan Charanicz, Józef
Charanicz, Michał Wawruszak, Kazimierz Watrak, Bronisław Gajewski i jego żona
Dorota.
Oto jak jeden z
okupacyjnych dni 1942 roku wspomina Michał Dziewulski: Był piękny majowy poranek. Jadąc wozem na pole zauważyłem nadchodzącą
od Brzezin grupę ludzi. Szli w kierunku Zabitka. Byli to Polacy pędzeni przez Niemców
i Ukraińców ubranych w czarne mundury. Domyśliłem się, że miała to być obława i
rzeczywiście tak było. Gdy doszli do pierwszych domów w Zabitku, zaczęli wyciągać
z nich ludzi. Jak okazało się obława ta swych zasięgiem objęła wsie:
Mogielnicę, Brzeziny, Janowicę, Dobromyśl, Kolonię Kulik i Terenin.
Kilkudziesięcioosobowa grupa mieszkańców tych wsi została zgromadzona na
wzgórzu przy drodze pomiędzy gospodarstwem Józefa Dziewulskiego i Zdzisława Chmielowca.
Okupanci okrążyli ludzi i na ich rozkaz mężczyźni musieli zdjąć paski ze
spodni. Ukraińcy związali nimi ludzi po dwóch za ręce i następnie kazali
położyć się na ziemi. Który z leżących podniósł nieco głowę do góry,
przygniatany był do ziemi obcasem buta lub kolbą karabinu. Następnie padło
pytanie – Kto ze zgromadzonych jest
komunistą, a kto wspiera lub przetrzymuje bandytów czyli partyzantów? Ten kto
powie zastanie natychmiast zwolniony, a w przeciwnym wypadku zastrzelą
wszystkich na miejscu. Po chwili odezwał się jeden z leżących i oświadczył,
że zna takiego, a nazywa się on Stanisław Mazur z Dobromyśli. Mazur był wśród leżących
na ziemi Polaków. Gdy Niemcy zorientowali się, który to, rzucili się na niego
kopiąc butami i wykrzykując przy tym: Kommunist,
Kommunist. Po chwili przestali go kopać, kazali wstać i biec w kierunku
domu. Wtedy jeden z hitlerowców zastrzelił go z karabinu. Drugą ofiarą
oprawców był Stanisław Małecki, mieszkaniec Kolonii Brzeziny. Trzecią zaś nieznany
z nazwiska Żyd, który przebywał w tym czasie w gospodarstwie Mikołaja Kurzepy.
Małeckiego zastrzelono przy budynku Zdzisława Chmielowca. Wszystkie ofiary
pochowano na miejscu kopiąc doły w ziemi. Po kilku godzinach akcja została
zakończona. Większość gospodarzy odesłano do domów, a kilku prawdopodobnie
wywieziono na Majdanek. Na polu w pobliżu
moich zabudowań Niemcy zastrzelili Maślucha chłopa z Mogielnicy. Zakopali go na miejscu – wspomina Jan
Poliszuk.
Obławy czy
łapanki organizowano dosyć często, a miejscem zbrodni najczęściej był siedliski
kirkut. 23 kwietnia 1943 roku Niemcy rozstrzelali tu Jana Grelę, Tadeusza
Grelę, Juliana Kurcewicza, Stanisława Kurcewicza, Juliana Krzysiaka, Edmunda
Sławińskiego i Franciszka Grzeszczuka[31].
Wszystkich pochowano w jednej mogile
– wspomina Stanisław Krzyżanowski. Jeden z Niemców zwierzył się Marii Knot,
mieszkance Siedliszcze, takimi słowami: Jak
w danym dniu kogoś nie zabiję to chodzę jak głupi, a jak zabiję to czuję
się jak nowonarodzony[32].
Za przynależność
do partii komunistycznej w połowie lipca 1941 r. został aresztowany Jan
Brzuszek. Brzuszek ukrywał się –
wspomina T. Dziadyk. Jednak często w
przebraniu za kobietę odwiedzał nocą rodzinę. Choć jego mieszkanie często było
przedmiotem rewizji, na przemian przeprowadzanej przez Niemców czy też
granatową policję, Brzuszek ryzykował. Po aresztowaniu Brzuszek został
wywieziony do Chełma, gdzie przebywał przez 3 dni. Potem wywieziono go na
Majdanek, gdzie spędził styczeń i luty. Został szczęśliwie wypuszczony na
wolność, prawdopodobnie celowo by pomóc namierzyć innych członków partii
komunistycznej. W tym czasie w obozie na Majdanku przebywali Władysław Hołub z
Siedliszcza i Bogdan Okoń z Majdanu Zahorodyńskiego.
W 1942 roku za współpracę
przed wojną z milicją ludową PPS[33]
został aresztowany Włodzimierz Schab, mieszkaniec Zabitka. On również został
wywieziony na Majdanek, gdzie przebywał 3 miesiące. Został szczęśliwie
uwolniony prawdopodobnie za wstawiennictwem żony.
W Siedliszczu
podobnie jak na innych okupowanych przez Niemców ziemiach obowiązywały
obowiązkowe dostawy żywności, tzw. kontyngenty. Stanowiły je zboże, ziemniaki,
bydło i świnie, mleko i inne produkty. Jeśli ktoś nie oddał mleka w
nałożonej normie lub terminie okupanci zabierali dobytek. W 1942 roku Niemcy za to, że za mało oddałem mleka Niemcy zabrali mi
krowę – wspomina M. Tracichleb. A. Ślepeckiemu zabrano konie. Za
niewywiązywanie się z kontyngentów do Krychowa wywieziono Stanisława Hołuba,
Mirona Wawruszaka i Stanisława Dziewulskiego z Majdanu Zahorodyńskiego.
Młodzież
zabierano do służby budowlanej (Baudienst),
gdzie pracowała przy budowie drugiego toru kolejowego linii Lublin-Chełm. W
„junakach” pracowali m.in. Edward Domański, Aleksander Frydrych, Stanisław Gołębiowski,
Kazimierz Karasek, Jan Młynarczyk, Stanisław Olekszyk, Piotr Rabuszak, Bolesław
Skrzycki, Stanisław Wagner i Feliks Wąsowski. Na przymusowe roboty do Rzeszy
wywieziono (wraz z żonami) Czesława Dyszewskiego, Stanisława Hołuba, Augustyna
Mikułę i Czesława Oleszczuka.
Dużym problemem
było niszczenie okolicznych lasów. Z drzewostanu wycinano kilkusetletnie
drzewa, które przewożono do tartaków lub stacji kolejowej we wsi Kanie i stąd
transportowano w nieznanym kierunku.
[1] W.
Białasiewicz, A. L. Gzela, Bronili
Lublina: wrzesień 1939, Lublin 1994, Koło nr 19 Związku Kombatantów
Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych
[2] G.
Figiel, Okres wojny i okupacji, w: G.
Figiel, R. Kozyrski, A. Kuczyńska, Od
prehistorii do współczesności. Odkrywanie lokalnej tożsamości mieszkańców
Siedliszcza – monografia historyczna, Siedliszcze 2011, s. 218-239.
[3] https://pl.wikipedia.org/wiki/Wysiedlenie_Ukrai%C5%84c%C3%B3w_z_RP_do_ZSRR_1944-1946
[4] Przywilej
lokacyjny otrzymało od króla Augusta III Sasa w 1760 r. Siedliszcze w tym
czasie było własnością szlachecką, której przedstawicielem był pułkownik
husarii Węgleński nabył dobra siedliskie od Wacława Rzewuskiego, hetmana
wielkiego koronnego.
[5] S.
Braniewski, Bractwo św. Onufrego przy
cerkwi unickiej w Siedliszczu, [W:] Bractwa
religijne w średniowieczu i w kresie nowożytnym (do końca XVIII wieku), D.
Burdzy, B. Wojciechowska (red.), Wydawnictwo Uniwersytetu Jana Kochanowskiego,
Kielce 2014, s. 332.
[6] Paweł
Sygowski, Liczba ludności żydowskiej w
wykazie statystycznym województwa lubelskiego z 1819 r. s. 147.
[7] K.
Wójcik, Mniejszość niemiecka na
Lubelszczyźnie w latach 1914-1918, w: Dzieje Najnowsze, Rocznik XXXIX —
2007, s. 39.
[8] A.
Kupczyk, Z badań nad polityką państwa
polskiego wobec mniejszości narodowych i etnicznych po odzyskaniu
niepodległości 11 XI 1918 roku, s. 161-162.
[9] Ustawa z
dnia 17 marca 1921 r.-Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej (tekst jednz 1921
r. Dz.U. Nr 44, poz. 267).
[10] F.
Braniewski, Siedliszcze po 1918 r.
(rękopis), s. 87.
[11] G.
Figiel, Ku współczesności – Siedliszcze w
latach 1918-2011, [w:] G. Figiel, R. Kozyrski, A. Kuczyńska, Od prehistorii do współczesności. Odkrywanie
lokalnej tożsamości mieszkańców Siedliszcza – monografia historyczna,
Siedliszcze 2011, s. 193.
[12] F.
Braniewski, Siedliszcze po 1918 r.
(rękopis), s. 86.
[13] F.
Braniewski, Siedliszcze po 1918 r.
(rękopis), s. 104.
[14] F.
Braniewski, Okupacja hitlerowska na
terenie Siedliszcza (rękopis), s. 8.
[15] Zginął
podczas obławy w 1942 r. w Zabitku.
[16] G.
Figiel, Ku współczesności – Siedliszcze w
latach 1918-2011, [w:] G. Figiel, R. Kozyrski, A. Kuczyńska, Od prehistorii do współczesności. Odkrywanie
lokalnej tożsamości mieszkańców Siedliszcza – monografia historyczna,
Siedliszcze 2011, s. 229.
[17] Platek
w okresie międzywojennym był uczestnikiem wielu uroczystościach państwowych w
Siedliszczu, na których fotografował działaczy społecznych.
[18] W tym
czasie był nieobecny.
[19]
Karolina Franecka, podaje, że jej mąż Adam Franecki był zaangażowany w ruchu
oporu, jeździł po okolicy, często przemawiał, zachęcał do obrony przed
Niemcami. Koloniści niemieccy często go fotografowali i to było powodem
zamordowania mojego męża.
[20] Według
relacji L. Okonia.
[21] Bożnica
żydowska w Siedliszczu pierwszy raz została spalona przez cofające się wojska
rosyjskie podczas I wojny światowej. Odbudowano ją i wykończono jej wnętrze w
1930 r.
[22] Obozy hitlerowskie na ziemiach polskich
1939-1945. Informator encyklopedyczny, red. C. Pilichowski, Warszawa 1979,
s. 449.
[23] Do kirkutu
główne wejście prowadziło od ulicy Łęczyńskiej. Żydów prowadzono również ulicą
Chojeniecką, gdzie za starym młynem skręcano w prawo wprost na kirkut.
[24] F.
Braniewski, Okupacja hitlerowska na
terenie Siedliszcza (rękopis), s.
23.
[25] W. Z.
Sulimierski, Sobibór hitlerowski obóz
śmierci, Chełm 1993, s. 15.
[26] Dokumenty i materiały z czasów okupacji
niemieckiej w Polsce, t. 1: Obozy, oprac. N. Blumental, Łódź 1946, s.
207-208.
[27] Obozy hitlerowskie na ziemiach polskich...,
s. 449.
[28] Po
wojnie w budynku tym mieścił się sklep odzieżowy GS.
[29] F.
Braniewski, Okupacja hitlerowska na
terenie Siedliszcza (rękopis), s. 31.
[30] G. Figiel, Ku współczesności – Siedliszcze w latach 1918-2011, [w:] G. Figiel,
R. Kozyrski, A. Kuczyńska, Od prehistorii
do współczesności. Odkrywanie lokalnej tożsamości mieszkańców Siedliszcza –
monografia historyczna, Siedliszcze 2011, s. 227.
[31] 70. rocznica rozstrzelania pawłowian,
Głos Pawłowa, Nr 4 (26) 2013, s. 10.
[32]F.
Braniewski, Okupacja hitlerowska na
terenie Siedliszcza (rękopis), s.30.
[33] W
listopadzie 1918 r., wzrosło znaczenie Milicji Ludowej PPS, którą upaństwowiono
dekretem Naczelnika Państwa - Józefa Piłsudskiego 05.12.1918 r. Miesiąc po
upaństwowieniu ML (9 stycznia 1919 r.) Józef Piłsudski powołał do życia Policję
Komunalną - organ samorządu, instytucja porządkowa pozostająca pod nadzorem i
zwierzchnictwem władz państwowych. Źródło: http://panstwowa.policja.pl/pp/organizacja-policji-pa/7,Organizacja-Policji-Panstwowej.html
[dostęp: 2016-09-22]
Komentarze
Prześlij komentarz