Parafia pw. Najświętszej Marii Panny Częstochowskiej w Siedliszczu, geneza i pierwsze lata funkcjonowania (część pierwsza)
W tym roku mija 110 lat od erygowania parafii pw.
Najświętszej Marii Panny Częstochowskiej w Siedliszczu. Historia tej
parafii w porównaniu chociażby do parafii pw. św. Jana Chrzciciela w Pawłowie,
która została erygowana w 1421 roku, czy też parafii pw. św. Małgorzaty w
Olchowcu, która w tym roku obchodzi 560-lecie swojego istnienia jest stosunkowo
krótka. Jest też zdecydowanie inna zwłaszcza jeśli spojrzymy na okoliczności
jej powstania. O ile powstanie parafii w Pawłowie czy też w pobliskim Olchowcu
związane jest z postępowaniem wiejskiej kolonizacji polskiej na ziemi
chełmskiej, to wiek XX, zwłaszcza lata po ogłoszeniu w 1905 roku ukazu
tolerancyjnego, zezwalającego prawosławnym przejście na katolicyzm kazały brać
pod uwagę inne argumenty. Jakie? Dobrze widać to na przykładzie Siedliszcza.
Przypomnijmy, jak wyglądało Siedliszcze okresie poprzedzającym
powstanie parafii rzymskokatolickiej tj. na przełomie XIX i XX wieku. Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i
innych Krajów Słowiańskich wydany w latach 1880–1902 podaje, że Siedliszcze
pod koniec XIX wieku było osadą miejską i liczyło 899 mieszkańców (w tym 650
Żydów), miało sześć ulic i 110 domów (w tym cztery murowane). Znajdowała się tu
cerkiew prawosławna, synagoga, szkoła początkowa, urząd gminy, kasa
wkładowo-zaliczkowa, fabryka narzędzi rolniczych (małych rozmiarów), garbarnia,
olejarnia i stacja pocztowa przy drodze bitej z Chełma do Lublina. We dworze
funkcjonowała gorzelnia i dwa młyny wodne. Mieszkańcy zajmowali się wyrobem
bryczek i sani[1].
U schyłku XIX stulecia Siedliszcze nękały liczne klęski
żywiołowe – pożary i epidemie. W dniu 2 kwietnia 1882 roku spłonęła
drewniana cerkiew prawosławna (dawniej unicka), plebania, budynki gospodarcze
oraz większość zabudowań mieszkańców. W 1886 roku pożar strawił synagogę,
która po odbudowie w 1887 roku ponownie spłonęła w 1897 roku[2].
Miasteczko „narażone było na ciągłe epidemie i było rozsadnikiem różnych chorób
zaraźliwych”[3].
Jak donosiła w 1903 roku Gazeta
Świąteczna „w Siedliszczu od lat panowało niechlujstwo. Położenie
wśród wielkich trzęsawisk i moczarów sprawiało, że powietrze było bardzo
niezdrowe, co było przyczyną licznych zgonów. W latach 1889-1890 kiedy Siedliszcze
zmagało się z epidemią cholery „wszyscy siedliszczanie uciekli i rozłożyli
się obozem w okolicznych lasach i wielkiej trwodze o życie przebywali tam
przez całe dwa miesiące”[4].
W tym czasie jak podają księgi parafialne zmarło 198 wiernych prawosławnych. Pochówki
ciał urządzano w pośpiechu, często w nocy bez licznej asysty. Ciała
transportowano specjalnymi wozami. Po ustąpieniu choroby mieszkańcy Siedliszcza
procesjonalnie ustawili pięć krzyży na obrzeżach osady[5].
Pomimo wielu nieszczęść liczba mieszkańców systematycznie rosła i wynosiła
w 1904 roku 1892 osoby[6].
Po powstaniu styczniowym nastały ciężkie czasy dla siedliskich
unitów. Po zlikwidowaniu w 1875 roku parafii pw. Najświętszej Marii Panny i św. Onufrego jej wierni w liczbie 652
osób musieli przejść na prawosławie[7].
Wraz ze zmianą obrządku w ich życiu, zwłaszcza religijnym wiele się zmieniło. W cerkwi
nie głoszono już kazań po polsku, lecz w języku rosyjskim. Nie obchodzono
uroczystości katolickich Niepokalanego
Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, Bożego
Ciała i św. Jozafata. W zamian wprowadzono
nowe – prawosławne: św. Mikołaja, św.
Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty. Zakazano używania dzwonków,
katafalków, konfesjonałów i wspominania papieża podczas mszy św. Wprowadzono
carskie wrota i ikonostasy. W cerkwi miał być tylko jeden ołtarz, jedna
msza św. a komunię można było przyjmować tylko w postawie stojącej[8].
Księgi metrykalne (urodzeń, ślubów i zgonów) nakazano prowadzić w języku
rosyjskim przy użyciu cyrulicy.
Rosjanie „pozyskali” również ostatniego siedliskiego unickiego
proboszcza ks. Teodozego Budziłłowicza (Teodoziusz Budilovič) (1833-1893),
który po otrzymaniu w 1858 roku święceń kapłańskich pełnił administratora w
Siedliszczu. W 1859 roku doprowadził do połączenia parafii siedliskiej z
parafią w Chojeńcu. Ks. Budziłłowicz początkowo sprzeciwił się narzucanym
przez carat reformom „oczyszczania obrządku”. Podczas ostatniej sprawowanej według
obrządku unickiego mszy św. powiedział: Wy
jak chcecie, ale ja zdejmę sutannę i pójdę do innej pracy, a prawosławia
nie przyjmę[1].
Oporny ksiądz zbiegł do Galicji. Na stację kolejową odwiózł go powozem konnym
Jakub Humieniuk. Pojadę do Galicji, do
Sokala - mówił żegnając się z woźnicą[2].
Prawdopodobnie nie mogąc uzyskać tam nominacji na proboszcza, wrócił do
Siedliszcza i przeszedł na prawosławie. W 1881 roku ks. Budziłłowicz już jako
doświadczony w pracy duszpasterskiej kapłan został skierowany przez biskupa
Leoncjusza do guberni chersońskiej i jekaterinowskiej na misje w głąb Rosji.
Ich celem było pozyskanie zaufania zesłanych tam księży unickich i nawrócenia ich
do kościoła prawosławnego. Misja zakończyła się fiaskiem. Zesłani księża
oświadczyli, że „nie są już wyznawcami kościoła unickiego lecz prawdziwymi
Polakami i katolikami, źle znają język rosyjski i nie chcą się z nikim
komunikować w innym języku, jak tylko w polskim”[3].
Ks. Budziłłowicz był proboszczem w Siedliszczu do 1893 roku.
Foto 1. Kościół unicki w Siedliszczu ok. 1886 r. (fotografia
ze zbiorów Feliksa Braniewskiego)
Lata 1875-1905 to lata terroru i prześladowań grekokatolików.
W znacznym stopniu okres ten zaważył na postawach wobec prawosławia
i władz rosyjskich sporej części mieszkańców Siedliszcza. Wiele osób
zaprzestało chodzenia do cerkwi. Zdarzały się przypadki przechodzenia na
katolicyzm obrządku łacińskiego. Wielu wiernych zaczęło uczęszczać na nabożeństwa
do kościoła w Olchowcu, w Pawłowie a nawet do odległych o 30 km Piask.
Ci którzy nie przeszli na prawosławie napotykali na wiele przeszkód w
realizacji praktyk religijnych. Sporym problemem było ochrzczenie dzieci,
zawarcie małżeństwa czy też z pochówek zmarłej osoby. To były ciężkie czasy. Kto był ochrzczony w cerkwi, temu nie wolno było
wziąć ślubu w kościele katolickim. Katolicy nie mogli kupić ziemi ani
kształcić swoich dzieci, chyba, że przeszli na prawosławie – opowiadała
Franciszka Gołębiowska (ur. 1897 r., córka Tomasza Hempla)[4].
Wierni korzystali z usług duszpasterskich księży z innych
miejscowości. Do Siedliszcza przyjeżdżał
potajemnie przebrany kapłan z Pawłowa. W gospodarstwie Tomasza Tomali,
w lochu, który służył głównie do przechowywania płodów rolnych chrzcił
dzieci z rodzin katolickich. Kiedy wykonywał swoją posługę, chłopi stali przy
drodze i pilnowali czy nie pojawi się carska policja. Obawiali się też sąsiada
Piotra Szewczuka, który często donosił na policję. Mój ojciec zaprzęgał konie
i odwoził księdza do Pawłowa – wspominała Janina Jędruszak (ur. w 1910
roku). Przed Świętami Wielkanocnymi ksiądz z Pawłowa w domu Gołębiowskich
święcił pokarm wszystkim siedliskim katolikom. Święcił to wszystko, co miało zostać spożyte podczas śniadania
wielkanocnego. W wiklinowych koszach były chleb, jajka, wędlina, sól, czyi
wszystko co mieliśmy w domach – relacjonowała F. Gołębiowska[5].
Kontakt z duchownym z Piask nawiązała Józefa Maik z d. Dobosz. Nocą, po
kryjomu przeprowadzała do niego ludzi. Duchowny udzielał im sakramentów św.
Odwdzięczali się jej za to, dając datki w naturze, drobne kwoty pieniężne lub
też za przysłowiowe „dziękuję”. Zdarzało się, że siedliszczanie w celu zawarcia
związku małżeńskiego jeździli do odległego o 150 km Rozwadowa. Moi rodzice wzięli ślub w Rozwadowie.
W Siedliszczu przez dłuższy czas nikt o tym nie wiedział, ponieważ jeszcze
przez pół roku po ślubie mieszkaliśmy z mężem osobno – opowiadała J.
Jędruszak[6].
Wierni siedliskiej parafii mogli skorzystać również z posług
duszpasterskich księży misjonarzy. Ożywioną działalnością misyjną wykazywali
się wówczas księża jezuici z Galicji. Były to tzw. tajne misje. Ich celem było wsparcie
duszpasterskie dla ludności Chełmszczyzny i Podlasia, m.in. udzielanie
sakramentów świętych, organizowanie bractw różańcowych, kolportaż publikacji
np. „Parafia bez Pasterza”, „Modlitwy do Błogosławionego Jozafata”, „Komunia”,
„Serce Jezusa[7].
Podczas jednej z „wypraw misyjnych” o. Apoloniusz Kraupa SJ ochrzcił 150
osób w Woli Korybutowej i 73 w Chojnie Nowym oraz pobłogosławił osiem par z
Woli Korybutowej[8].
Po powstaniu styczniowym nasiliły się represje władz
carskich wobec księży katolickich. Dotknęły one również parafię w Pawłowie. Kary
za mieszanie się do spraw „prawosławia” dotknęły przynajmniej 18 księży tej
parafii– proboszczów, wikariuszy, księży spoza parafii, „gościnnie” uczestniczących
w sprawowaniu posług religijnych. Były to głównie kary pieniężne, dozoru
policyjnego (inwigilacji), pozbawienia wykonywania funkcji duszpasterskich lub też
przesiedlania w inne rejony cesarstwa. W latach 1874-1888 kiedy urząd
proboszcza w Pawłowie pełnił ks. Seweryn Józef Kołaczyński (1837-1882)
kilkakrotnie doszło do „przewinień” proboszcza wobec prawosławia w efekcie
czego duchowny został usunięty z urzędu. Pomimo zakazów duchowny w dalszym
ciągu co sobota odprawiał mszę św. w Rejowcu w domu Woronieckich. W
Siedliszczu władze carskie zamknęły kaplicę na dworze Bogusławskich (dawniej
Węgleńskich), gdzie od 1764 roku odprawiano msze św.
Kiedy w rodzinie Hołubów z Woli Korybutowej zmarła ich
matka-katoliczka, trumnę z ciałem włożono na furmankę i powieziono w kierunku
Pawłowa. Jej życzeniem było by pochowano ją na cmentarzu katolickim. Niestety
gdy kondukt żałobny zbliżył się do Siedliszcza, prawosławni zagrodzili mu
drogę. Онa правocлоbнa, oнa нaшa, eё нужно погребать b Ceдлище – krzyczeli. Siłą zdjęli trumnę z wozu i
chcieli zanieść ją do cerkwi. Doszło do szarpaniny. Trumnę wyrywano sobie z rąk
do rąk. W końcu pozostawiono ją na środku rynku. Kiedy synowie zmarłej
udali się konno po radę do księdza do Pawłowa, ten odesłał ich do naczelnika
powiatu do Chełma. Tu nic nie wskórali – naczelnik wyrzucił ich ze swojego
gabinetu i gdy wrócili do Siedliszcza zastali tłumy stojące nad trumną ich
matki. Tak w bojowym nastroju przebiegła noc. Rano z pomocą prawosławnym
przyszedł ich батюшкa, pop Nasalski z policjantami i pochował zmarłą
w obrządku prawosławnym. O wydarzeniu tym opowiedział Stanisław Domański[9].
W pamięci mieszkańców Siedliszcza zapisał się Mikołaj
Dobosz. Mężczyzna ten przez wiele lat usługiwał w cerkwi - dbał o jej wygląd,
pomagał świaszczennikowi Nasalskiemu w sprawowaniu nabożeństw, często
angażowany był w pracach gospodarskich. Czuł jednak się Polakiem i zwykł modlić
się w języku ojczystym. Kiedy pewnego razu ukląkł na środku cerkwi i zaczął
zbyt głośno odmawiać pacierz po polski, usłyszał to batiuszka i skarcił go
słowami: Дoбoш, тaжe тишe, тишe![10]
Zdarzeniu przyglądała się kilkuletnia Franciszka Gołębiowska (ur. 1897 r.). Po
przyjściu do domu opowiedziała o nim rodzicom. Dziecko ci wszyscy ludzie to Polacy i nikt z nich pacierza po rusku nie
mówi– odpowiedzieli.
Wiele osób spotykało się potajemnie w domach prywatnych,
gdzie w małych grupkach czytano polskie książki i śpiewano polskie pieśni
patriotyczne i religijne, wspólnie modlono się. Konspiracyjne spotkania
odbywały się w wielu domach, m.in. u Bastrzyków, Domańskich, Gołębiowskich,
Jaworskich, Kisielewskich, Pękałów i Usidusów. Często spotykano się w domu
aptekarza Antoniego Gerarda[11]
na „Piachu”[12].
Przychodzili na nie Helena Dyszewska,
Paweł Okoń, Maria i Stanisław Binkowscy, Adam Jaworski i inni. Dużo czytaliśmy
o powstańcach, śpiewaliśmy pieśni: „Z dymem pożarów”, „Boże coś Polskę”,
„Jeszcze Polska nie zginęła”. Nieraz przy tym popłakaliśmy się – wspominała
Antonina Strekier[13].
Kto chciał, by zauważono go jako dobrego
Polaka ten czytał, czytał dużo. Książki pożyczaliśmy jedni od drugich.
Ukrywaliśmy je przed Moskalami. Ci często przeprowadzali rewizje. W przypadku
znalezienia, książki zabierali, a nas surowo karali – mówił Stanisław
Domański (1886-1964). W 1906 roku w mieszkaniu Tomasza Hempla policja carska
znalazła kilka polskich książek, za co przez dwa tygodnie trzymano go w
areszcie w Chełmie[14].
W rodzinie Stefana Gołębiowskiego (1882-1969) prenumerowano - „Zorzę” i „Gazetę
Świąteczną”. Z lektury tych czasopism dowiadywano się o wydarzeniach polityczno-społecznych
w kraju i na świecie.
Instytucją związaną z kościołem prawosławnym była siedliska
szkoła elementarna. Była to jednoklasowa szkoła ludowa, początkowo trzy,
później czterooddziałowa z językiem rosyjskim jako „wykładowym”. Nauka trwała w
niej 3 lata, przez 3-4 miesiące w okresie zimowym. Posługiwanie się językiem
polskim na terenie szkoły było karane. W
szkole pod żadnym pozorem nie wolno było rozmawiać po polsku, w przeciwnym
wypadku nauczyciel bił nas kijem. Jak byliśmy mniejsi to kładł nas na kolano,
starszych układał z boku. Zdarzało się, że nieraz krew poszła nosem i ustami
– wspomina Aleksander Gołębiowski[15].
W szkole uczono mnie po rosyjsku, a w
domu rodzice po polsku – relacjonował S. Domański. Program nauczania ograniczał
się do początków katechizmu, czytania i pisania w języku rosyjskim, kaligrafii,
arytmetyki, geografii i historii Rosji. Korzystano m.in. z podręczników
Pucykiewicza do historii i geografii oraz Baranowa do geografii. Nauczycielami
szkoły ludowej byli: Aleksander Jaroszewicz oraz pop E. Nasalski, który uczył
„zakonu Bożego” czyli religii. Szkoła mieściła się w drewnianym, parterowym
budynku przy ulicy Dworskiej (obecnie ul. Szkolna)[16].
Oficjalnie chodziłam do szkoły
rosyjskiej, ale w domu mama uczyła mnie czytać i pisać po polsku, oczywiście
potajemnie. W naszym domu dużo było polskich książek ale zaginęły podczas I
wojny światowej – opowiadała Antonina Strekierowa[17].
Ojciec mój był i czuł się Polakiem. Umiał
czytać i pisać po polsku, co w tamtym czasie się było powszechne. Dla zmylenia
władz carskich posyłał mnie do szkoły rosyjskiej i na religię do popa, a że w
domu było dużo polskich książek, czytał mi je wieczorami, zwłaszcza zimą –
mówił Aleksander Gołębiowski.
W 1894 roku proboszczem parafii prawosławnej w Siedliszczu
został ks. Julian Nasalski (1841-1899). W latach 1872-1874 pełnił on urząd
proboszcza parafii unickiej pw. Opieki
Matki Bożej w Kobylanach. W latach 1880-1893 był profesorem w gimnazjach
- w Brzeżanach i w Kołomyi. Uczył jęz. łacińskiego i jęz. rosyjskiego, pełnił też
funkcję kierownika-zawiadowcy czytelni ruskiej[1].
W 1896 roku J. Nasalski był współorganizatorem uroczystości związanych z koronacją
cara Mikołaja II. W Siedliszczu podobnie jak w całej Rosji od Łodzi aż po
Sachalin świętowano ten moment prezentując wiernopoddańczą postawę wobec
zaborcy. Gdy odbywała się koronacja cara
na króla polskiego, w Siedliszczu na budynku gminy[2]
umieszczono jego portret, a na rynku ustawiono stoły i urządzono dla
siedliszczan wielką ucztę. Wszyscy gościli się, jedli, pili i śpiewali –
wspominał Józef Łukaszuk (ur. 1880 r.)[3].
J. Nasalski zmarł 6 sierpnia 1899 roku. Został pochowany na cmentarzu w Siedliszczu.
Akt zgonu spisał Platon Wiereszko, proboszcz z Kaniego.
Jego następcą został ks. Eugeniusz Nasalski. Duchowny był zwolennikiem
ożywienia życia religijnego i przyciągnięcia na prawosławie jak największej
liczby wiernych. Z jego inicjatywy chodzili po Siedliszczu agitatorzy i namawiali
do złożenia podpisu na sporządzonej liście prawosławnych. Prawosławni chodzili po Siedliszczu, namawiali i zapisywali do swojej
wiary. Dla tych, którzy zmienili obrządek archirej Jewłogij urządził uroczyste
przyjęcie na Górce w Chełmie – opowiadała Janina Jędruszak[4].
E. Nasalski był uzdolniony muzycznie. Utworzył chór cerkiewny, który przez
wiele lat uświetniał wiele uroczystości parafialnych. W 1908 roku rozpoczął
budowę nowej cerkwi. Jej fundatorem był pochodzący ze znanej rosyjskiej kupieckiej
rodziny Klaudiusz (Kławdij) Paschałow[5].
Autorem projektu był architekt eparchialny Aleksander Puring. Cerkiew reprezentowała
styl bizantyjsko-rosyjski. Była to budowla trójdzielna, z prostokątnym
przedsionkiem (kruchtą), pojedynczą kwadratową nawą krytą dachem namiotowym i
poligonalną absydą. Nad przedsionkiem wznosiła się dzwonnica kryta dachem
wieżowym z niewielką cebulastą kopułą. Nad nawą znajdowały się trzy kolejne
kopuły. Na zewnątrz bryłę budynku zdobiły tynkowane opaski okienne, pilastry,
gzymsy i fryz. We wnętrzu świątyni znajdował się jednorzędowy ikonostas oraz
carskie wrota. Budowlę wzniesiono z cegły, pochodzącej z cegielni z
Siedliszcza.
Na zakończenie pierwszej części artykułu warto odnotować
kilka wydarzeń związanych z budową cerkwi prawosławnej, np.: 1.Podczas prac
budowlanych zdarzył się wypadek - jeden z budowniczych Józef Iwaniuk (blacharz)
spadł z dachu budynku i mocno się poturbował, 2. Przy budowie pomagał Jan
Andruszak, który za swą pracę otrzymał drewniane drzwi. Zamontował je w nowo
wybudowanym domu. Kiedy Helena Dobosz (jego córka) zadała mu pytanie: Dlaczego te nasze drzwi są takie stare, brzydkie,
podrapane? Nic nie mów, te drzwi są
jeszcze ze starej drewnianej cerkwi unickiej i one przyniosą nam szczęście
w naszym domu – odpowiedział.
[1]
Sprawozdanie Dyrektora C. Kr. Wyższego
Gimnazyum w Brzeżanach za rok szkolny 1892, s. 54.
[2]
W drugiej poł. XIX wieku budynek urzędu gminy mieścił się przy ulicy
Łęczyńskiej, naprzeciw synagogi żydowskiej. W 1915 roku został spalony przez
kozaków armii carskiej.gerar
[3]
[3]
F. Braniewski, Siedliszcze po powstaniu
styczniowym 1863-1864, (rękopis), s. 51
[4]
Tamże, s. 127.
[5]
Klaudiusz Paschałow był aktywnym przedstawicielem ruchu czarnosecińców,
zwolenników absolutyzmu carskiego. W latach 1905-1909 zbudował na
Chełmszczyźnie ok. 40 cerkwi, m.in. w Mogilnicy, Pawłowie, Olchowcu i Żulinie.
[1]
F. Braniewski, Siedliszcze po powstaniu
styczniowym 1863-1864, (rękopis), s. 131.
[2]
Tamże, s. 117.
[3]
S. Wiech, Pod naporem prawosławia. Z dziejów oporu unitów w Królestwie Polskim
i na zesłaniu, Kwartalnik Historyczny Rocznik CXVII, Kielce 2010, s. 37.
[4]
F. Braniewski, Siedliszcze po powstaniu
styczniowym 1863-1864, (rękopis), s. 49.
[5]
F. Braniewski, Siedliszcze po powstaniu
styczniowym 1863-1864, (rękopis), s. 49.a
[6]
Tamże, s. 128.
[7]
J. Cabaj, Postawy ludności Chełmszczyzny
i Podlasia wobec kwestii przynależności państwowej swych ziem (1912, 1918-1919),
s. 66.
[8]
E. Wilkowski, Unici na ziemi chełmskiej w
latach 1875-1905, Rocznik Chełmski t. IV, Chełm 1998, s. 65-70.
[9]
Tamże, s. 85-87.
[10]
F. Braniewski, Siedliszcze po powstaniu
styczniowym 1863-1864, (rękopis), s. 49.
[11]
Antoni Gerard – właściciel apteki w Siedliszczu (Apteka znajdowała się
naprzeciwko organistówki, po II wojnie światowej budynek był w posiadaniu rodzin:
Kasperków i Matysiaków). Kierował tajną organizacją, której działalność
skierowana była przeciwko policji i wszystko co rosyjskie. Posiadał broń i
materiały wybuchowe. Zob. S. Skibiński, Ruchy
rewolucyjne 1905-1906 w powiecie chełmskim.
[12]
Piach, nazwa zwyczajowa obecnej ulicy
Chojenieckiej.
[13]
F. Braniewski, Siedliszcze po powstaniu
styczniowym 1863-1864, (rękopis), s. 53.
[14]
Ziemia Chełmska, 1965, s. 9.
[15]
F. Braniewski, Historia szkoły w
Siedliszczu, (rękopis), s. 6.
[16]
Tamże, s. 4.
[17]
Tamże, s. 53.
[1]
Słownik geograficzny Królestwa Polskiego
i innych krajów słowiańskich, t. 10, Warszawa 1889, s. 514.
[2]
Tamże, s. 19.
[3]
Wiek – Ilustrowany Dziennik Polityczny, literacki i społeczny, Nr 250, Warszawa
1903, s. 3
[4]
Gazeta Świąteczna nr 1165, Warszawa 1903, s. 8.
[5]
1. Przy zabudowaniach rodziny Stopów na „Piachu”, 2. przy krynicy Jędruszaków
przy ul. Lubelskiej, 3. „w Lipach” za mogiłą powstańców, 4. W Janowicy obok
zabudowań rodziny Tatarskich i 5. na wzgórzu przed cmentarzem przy ulicy
Łęczyńskiej.
[6]
G. Figiel, R. Kozyrski, A. Kuczyńska, Od
prehistorii do współczesności. Odkrywanie lokalnej tożsamości mieszkańców
Siedliszcza – monografia historyczna, Siedliszcze 2011, s. 131.
[7]
S. Braniewski, Dzieje parafii unickiej
pw. Najświętszej Marii Panny i św. Onufrego w Siedliszczu, Głos Pawłowa, Nr
2 (32) 2015, s. 6.
[8]
W. Kołbuk, Duchowieństwo unickie w Królestwie Polskim 1835-1875, Lublin 1992,
s. 100-101.
Komentarze
Prześlij komentarz